Córka moja z rodziną wybrała się na wczasy narciarskie w nasze Bieszczady. Jednak wyjazd niezupełnie się udał. Wandzia "przyniosła" z przedszkola infekcję, która po kolei ścięła całą rodzinkę. W sumie to Wanda najbardziej skorzystała z wczasów, gdyż wydobrzała na tyle, że można ją było edukować narciarsko. Jak się okazuje, czterolatka zrobiła na nartach duże postępy - pod koniec pobytu potrafiła już sama skorzystać z wyciągu i zjechać ze stoku (oczywiście niezbyt stromego). Jednak wnuczka "sprzedała" infekcję rodzinie. Najpierw rozłożyło córkę (temperatura około 39,8 st. C). Potem zięcia, który jeszcze choruje, już we własnym domku i w końcu małą Melę.
Córka była tak chora, że kazałam jej przerwać pobyt i zjechać z niemowlakiem do nas. Zięć został z Wandą na wczasach. Potem złapało Melusię, o którą się martwiłam strasznie, toż to niemowlę jeszcze - bałam się, że przestanie jeść i się odwodni. Rodzinka córki zdecydowała się na powrót do Krakowa, chociaż prosiłam, by kurowali się jeszcze u nas. Córka już zdrowa, ale tak chorej jej nie pamiętam. Lekarz stwierdził, że to jakaś grypa i zalecił leczenie zachowawcze czyli środki przeciwgorączkowe. Stosowaliśmy też cały arsenał domowych środków: herbatka z lipy z miodem, herbatka z sokiem malinowym i sokiem z czarnego bzu (z kwiatów i owoców), witamina C, rosołek.
Chałupa w Zagorzu
A w Sanoku powiało grozą - ponoć po mieście krąży wilk. Niektóry go sfotografowali, inni nakręcili filmiki. Widziany był na moim osiedlu obok górki dla dzieci (miejski monitoring), pod przychodnią zdrowia. Krąży też ponoć po innych dzielnicach (właściwie po całym Sanoku). Specjaliści wypowiedzieli się, że to jakiś stary basior, być może odrzucony przez stado. Władze miasta zapowiadają, że ma go odłowić straż miejska, a potem przekazać do przytuliska dla dzikich zwierząt w Przemyślu. Już widzę jak strażnicy miejscy odławiają wilka...
No i zaczęłam się nieco obawiać, bo chodzę z psami po "czołgowisku", wiele razy nikogo tam nie spotykam, często teraz śnieg nie jest ruszony ludzką stopą. Zresztą można nawet nie być zbyt bezpiecznym podczas wieczornych spacerów z psami po naszym osiedlu, skoro wilk "urzęduje" właściwie w środku zabudowań. Nie jest to tak, że podchodzi w stronę bloków, tylko spaceruje po osiedlu. Wiem, że na wsiach wilki podchodzą pod domy, często w nocy zagryzają psy, jednak wyprawa wilka do miasta - to już nie zabawa. Ponoć wilki ludzi nie atakują, ale w psach i kotach gustują. Dzisiaj idąc z psami nie odważyłam się na wyprawę na bezludzie, maszerowałam grzecznie dróżką wzdłuż "Sosenek" i z powrotem, a i tak na tym spacerowym trakcie spotkałam tylko dwoje ludzi - zwykle tam nie chodzę, bo spacerowiczów jest mnóstwo i nie mogę spuścić psów ze smyczy.
W lesie mnóstwo drzew powalonych pod ciężarem śniegu
A to linki do wiadomości i filmików o sanockim wilku:
Piękna zima
OdpowiedzUsuńBrakuje mi takiej choć na kilka dni,u nas zero śniegu
Wilki nie atakują bez powodu, raczej wątpię, żeby stanowił zagrożenie. Tak naprawdę, to my stanowimy zagrożenie dla wszystkich zwierząt...
OdpowiedzUsuńBardzo serdecznie polecam choćby książkę Adama Wajraka "Wilki" :-)
To podobno jakaś zmutowana grypa sobie spaceruje w tym sezonie po świecie. I bardzo dobrze, że się "podkarmiłaś" czosnkiem- on jednak zwalcza i wirusy i bakterie, a jednocześnie ich nie mutuje.Ja robiłam miażdżony czosnek (pozbawiony jednak tego zielonego kiełka ze środka ząbka)z miodem i dwa razy dziennie bohatersko to łykałam. I pozbawienie ząbka czosnku tego zielonego kiełka powodowało to, że nie zionęłam potem odorem czosnkowym.
OdpowiedzUsuńTaaa...ja też widzę już tych strażników miejskich odławiających wilka. A wilk aż się turla ze śmiechu na ich widok.
Jak to zwierzę tak blisko podchodzi w rewiry miejskie to może chore jest? No i może byłoby lepiej gdybyś prowadziła jednak psy na uwięzi? W wielu peryferyjnych dzielnicach Warszawy buszują natomiast dziki i to też bezpieczne nie jest.
Miłego;)
Zima potrafi być piękna. Nigdy nie byłam w Bieszczadach. Muszę to nadrobić :)
OdpowiedzUsuńPiękna masz zimę,u mnie śnieg był kilka dni.Szkoda,że urlop popsuł wirus grypy.Dzikie zwierzęta coraz częściej podchodzą pod ludzkie osiedla,wilka to bym nie chciała spotkać.Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńPejzaż cudowny a historia z wilkiem ciary przechodzą,zdrówka dla rodzinki,dla maleństwa głównie.
OdpowiedzUsuńo masz, prawdziwa zima i śnieg i grypa .... Zdrowia życzę :-)
OdpowiedzUsuńPonoć wirusy są wyjątkowo aktywne w tym sezonie i dużo ich. Ja też zakatarzona i obolała, ale to na szczęście nic bardzo poważnego, zwykłe przeziębienie, choć w kość trochę daje...
OdpowiedzUsuńZima jest szalenie fotogeniczna, ale i tak jej nie lubię;-)
Piękne zimowe zdjęcia. Wilków u nas nie ma,ale wirusy dotarły. Ja na szczęście już się wykurowałam.Julka nie posyłają do zagrypionego przedszkola,tylko przywieźli na przechowanie do mnie i tak się wspólnie ratujemy.Pozdrawiam i życzę zdrówka.
OdpowiedzUsuńZdrówka życzę..rozumiem strach, sama bymsię bała ale i szkoda wilka, jeśli rzeczywiście odrzuciła go watacha...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam