Strony

sobota, 6 stycznia 2018

W kierunku Orlego Kamienia

wybrałam się dzisiaj z psami. Pogoda prawie wiosenna około + 10 st. C. Jednak dzień był dość ponury - słońce wyszło dopiero wówczas, kiedy wracałam. Mąż odmówił i nie wybrał się ze mną, więc za całe towarzystwo miałam Ifkę, Hirka i Tolę. Zrobiłam w 2 godz. 25 min. 10.75 km czyli tempo było dość szybkie. Należy wziąć pod uwagę, że mam za sobą podejścia pod górę na wysokość 544 m n.p.m.; w górę 357 m. Szłam bez kijów, bo nie dało się, zanim dotarłam na "wybieg",  trzymać na smyczy psów (trzy) i jeszcze nieść kije .

Do Orlego Kamienia nie doszłam, niestety. W miejscu, w który zbiegał się żółty szlak (którym wędrowałam) z czerwonym - zawróciłam. Zrobiło mi się w pewnym momencie nieswojo. Nikogusieńko na trasie, zupełnie pusto i cicho. Na szlaku co jakiś czas leżąpowalone drzewa, które trzeba omijać. Zaczęłam się obawiać dzików. Chodzą licznie po tym terenie i ryją nawet nad stawami. Zwykle się tym nie przejmuję, ale pora roku nie sprzyja samotnym wyprawom. Psy by nie obroniły - strachliwa Ifa zawsze chowa się za mnie. Tola malutka, a Hirka trzeba pilnować.

Trasa: od domu - most olchowski - brzeg Sanu - wyjście przy Policji - kawałeczek obok stawu - "czołgowisko" - podejście w górę do żółtego szlaku - żółty szlak w kierunku Orlego Kamienia - miejsce zbiegnięcia się szlaku żółtego, czerwonego i szwejkowskiego - powrót. Z powrotem ominęłam łąki "czołgowiska" i zeszłam kawałek budowaną obecnie drogą, by potem wejść na trasę przy stawie.




 Wzdłuż Sanu i na "czołgowisku" spuściłam Hirka ze smyczy





 W lesie już wędrował "na sznurku". Obawiałam się, 
że żądny przygód młodzieniec może mi uciec.
Tu powalone na ścieżkę drzewo

Moje psice nigdy się nie oddalają. Ifa może iść luzem i chociaż jest psem myśliwskim, sama zbyt daleko nie odbiegnie. Nieustannie ma wzrokowy kontakt z osobą, z którą wędruje. Nawet nie muszę jej przywoływać. To mała Tola częściej przepada w ostępach leśnych i niekiedy trzeba ją wołać. Sama nie wiem jak taka malizna orientuje się w topografii terenu.


 Próba uchwycenia widoku na miasto (zbliżenie obrazu w aparacie). 
Zdjęcie nie oddaje prawdziwych widoków. Dzisiaj miasto w oddali niezwykle się srebrzyło


 Dotarłam do tego miejsca

A takim słońcem żegnało popołudnie:


 Staw

San

9 komentarzy:

  1. Jaką niesamowitą barwę ma niebo na tym zdjęciu! Dobrze, że zawróciłaś- nie powinnaś się sama wybierać na takie pustkowie- wystarczy byś skręciła nogę (a czasem zdarza się b. silne skręcenie) i nieszczęście gotowe.Pieski nie pomogłyby Ci w niczym.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko, przepięknie było na wycieczce, a już słońce pokazało cuda :-) Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mi brakowalo Waszych spacerow Antonino.Piekne i raczej wiosenne widoki.Moja pupilka swietnie wyglada,a Hirek najbardziej przewidywalny jest na smyczy (jak kazdy facet :)).

    Pozdrawiam
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne zabawki zrobiłaś małej.Spacer piekny ale bałabym się sama na takim odludziu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam
    Zabłądziłam? Jednak chyba nie. Piękne wpisy, znakomite opowieści a to samo życie. Przyszło zastanowienie znam podobne sytuacje, jak czytam one tak samo zabrzmiały.
    Pozdrawiam i życzę zdrowia, radości i wszystkiego co najlepsze.
    Edyta
    http://sztukaspodstrzechy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękne widoki zazdraszczam z całego serca ☺

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja zazdroszczę kondycji.Dla mnie 4 km naraz to już dużo. Widoki piękne.Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  8. dobrze że jesteś;

    OdpowiedzUsuń