Mamy nowego członka rodziny. Przyjechała do nas córka z mężem i Wandzią - nasza wnuczka właśnie kończy 3 lata. Obchodziliśmy jej urodziny u nas w Sanoku. Razem z rodziną córki przyjechał w odwiedziny ich piesek: Hirek - młodzieniec jeszcze - ma niespełna dziewięć miesięcy, jest rasowy (parson russell terier), a więc arystokrata wśród naszych "dziewcząt". Ma cudowny charakter, miły, sympatyczny, śliczny piesek, ukochany od razu przez Wandzię.
To jego początki w domu córki i od razu wyjazd do nas - no, ale takie życie. No oczywiście najbardziej obawiałam się konfrontacji z Ifą, która cudowne lata młodości ma już za sobą i niezupełnie lubi się bawić z innymi psami a obcych raczej teraz nie akceptuje. I niestety wczorajszy wieczór pieski spędziły w odosobieniu, bo Ifunia rzucała się na Hirka. Tola nie wykazywała entuzjazmu i warczała na przybysza, ale nie było to groźne. Dzisiaj ponownie podjęliśmy próbę integracji. Młodzi z wnuczką poszli do drugich dziadków, a my z trzema psami pojechaliśmy do Zagórza. Tam najpierw w ogrodzie trzymałam Ifę na smyczy i w kagańcu, a mąż ubezpieczał Hirka, który Ify po prostu się bał i był nią zestresowany. Wcześniej jeszcze na smyczy psy się powąchały tu i tam... Najpierw zdjęłam kaganiec, kontrolując sytuację, potem zdecydowałam się spuścić ją ze smyczy - nic się nie podziało.
Mogliśmy więc wyruszyć na spacer do lasu. Troszkę się bałam czy Hirek nie pójdzie w długą (nie wiem czy kiedykolwiek był w lesie). Początkowo pies był ogłupiały, biegał tu i tam, wszystko wąchał, oddalał się i musiałam go przywoływać. Poźniej jednak zrozumiał, że trzeba się trzymać w zasięgu wzroku i jak tylko mnie tracił z oczu rozpoczynał poszukiwania (nie zwracał uwagi, że na ścieżce jest mąż, szukał mnie - chyba mnie polubił, a ja lubię wszystkie psy). Najpiękniejsze momenty spaceru, to te kiedy nasza sfora radośnie biegła przed siebie i korzystała z wolności biegając ile sił w łapkach i wąchając, to co im się podoba. Hirkowi tak się spodobało, że zupełnie odstresowany wykonał kilkakrotnie psie ósemki z charakterystycznie wygiętym ogonkiem...
Jest niesamowicie skocznym pieskiem, cudownie przesadzał wysokie paprocie i nawet zapomniał o rzucaniu mu piłeczki (jest to jego główna rozrywka na spacerze). Chyba wymęczyliśmy "chłopaka", bo w domu ładnie odpoczywał w swym legowisku.
Po powrocie na posesję psy dostały wyżerkę: indyczą szyję. Hirek spożywał w odosobnieniu, bo bałam się, że Ifa go zaatakuje (do dzisiaj Tola dostaje jedzenie w innym pomieszczeniu, aniżeli "pani Ifa"). W domu psy w miarę się tolerowały, przebywały już razem w pokoju, jednak dla bezpieczeństwa założyłam Ifce kaganiec, bałam się, żeby przypadkiem na swym terenie nie zaatakowała pieska, bo chwilami, gdy za bardzo się zbliżał, powarkiwała na niego. On już jednak czuł się bardziej bezpiecznie. Moja Ifa jest psem po przejściach i dość trudnym (miała traumatyczną młodość, kiedyś pisałam o ty na blogu), ja jej nigdy nie ufam - pilnuję, kiedy jest dziecko u nas i teraz kiedy pojawił się Hirek. A mogłaby go zagryźć bez problemu.
Udało się, że zaakceptowała na tyle Tolę, że ją toleruje, chociaż udaje, że nie zauważa, a mała stara się robić wszystko, co robi duża. Można je razem zostawiać w domu i jeżeli jedzenie nie wchodzi w grę, to jest ok. Hirek pojechał do swego domu, w przyszłości jednak znów czeka nas integrowanie stada. Oddałam pieska niemal w całości, zranił sobie ucho, nie wiem czy od jeżyny, czy dziabnęła go Ifa. Rzucałam mu piłkę - wyżlica nie była zupełnie zainteresowana, w pewnym jednak momencie zabrała piłkę przeganiając Hirka. Było to po powrocie z lasu - więc nie mam pewności co było przyczyną draśnięcia.
Oj ciężkie życie - kiedy trzeba integrować pieski.
Musisz mieć szczególne zdolności trenerskie,że Ci się udało zintegrować sforę. My mieliśmy jednocześnie 2 suki, jedną,kilkuletnią, wydawało się bardzo spokojną rasy owczarek niemiecki i drugą młodziutką sznaucerkę miniaturkę. Początkowo wszystko grało, a potem dwukrotnie duża chciała zagryźć małą,tylko wielkie poświecenie męża i duże umiejętności znajomego weterynarza uratowały moją Tusię.Podziwiam Twoje umiejętności i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńHirkowi chyba bardzo się spodobało.
OdpowiedzUsuńpiesek śliczny,mogłabyś być trenerką, cudowny spacer,w przeciwieństwie do Ciebie bardzo boję się psów i one to wyczuwają,
OdpowiedzUsuńJa też Kaście nie do końca ufam. Raz jest psem do rany przyłóż, a raz diabłem w psiej skórze. Ale fajnie, ze integracja jednak nastąpiła.
OdpowiedzUsuńFantastyczny nowy członek rodziny :-)
OdpowiedzUsuńZ całego serca życzę Wam, żeby całe stadko się zintegrowało.
Pozdrawiam serdecznie.
Moja Brenda jest psem ogromnej łagodności, a jednak zdarzają się sytuacje, gdy próbuje skarcić inne zwierzęta. Nie lubi dzielić się swoją piłeczką i po prostu nie znosi widoku przyczajonego kota... Więc też nigdy do końca jej nie ufam...
OdpowiedzUsuńTo dobrze ze tylko tak sie zakonczylo.Moja "Fioncia",jest w miare toleranyjna,tylko jednego psa nie toleruje (ale to wina wlasciciela).Co dziwniejsze,to mòj poprzedni pies mial problem z tym panem,ale ona go nie toleruje(ani psa,ani wlasciciela).
OdpowiedzUsuńNo to wesoło masz :-)) U mnie kiedyś trzy koty się spotkały i łatwo nie było je pogodzić. A myślałam, że tylko psy walczą o terytorium. pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńPiesunio śliczny! Znam ból gdy własny pies nie toleruje innych. Mój przyjaznił się na osiedlu tylko z jednym psem, ale sunieczki niemal wszystkie adorował. Ale nie mógł pojąć, że olbrzymia, czarna nowofunlandka jest sunią i to była jedyna sunia na którą Flik warczał. On się jej potwornie bał i zaczynał warczeć, gdy ona była już w bezpiecznej odległości..
OdpowiedzUsuńMiłego;)
Hirek - ładne imię dla chłopczyka ;)(od razu mi się z Hirkiem Wroną skojarzyło :))
OdpowiedzUsuńFajna taka wesoła psia gromadka na spacerze. Mój Bobik też nie toleruje obcych psów w domu, ale nie jest agresywny tylko chowa się gdzieś w kąt domu aby mu nikt głowy nie zawracał ;) Pozdrowienia dla Twoich suczek i Hirka :)