Jak kupuję? Po pierwsze - owszem bardzo często jest to zakup wykonany po to, żeby zrealizować konkretny projekt. Jednak nie zawsze się to udaje. Czas przeleci, zima czy lato minie, nie udaje się zrealizować pomysłu - włóczka zostaje i leżakuje. Do następnego sezonu już mi się zmienia i często nie wracam do pierwotnego zamiaru przeznaczenia surowca.
Drugim powodem kupowania, jest kupowanie na tzw. "zapas". A więc pojawia się np. pomysł na chustę, sweterek itp. - potrzebna określona włóczka - kupuję więcej, a bo nuż widelec przyda się na drugi taki sam projekt, albo podobny... Bardzo często - jak wyżej - nie dochodzi do realizacji. Zostaje mi podwójna ilość włóczki.
Trzeci powód - ciekawość. Na rynku pokazuje się nowy produkt. Kupiła ta pani i jeszcze ta - chwalą, polecają, pokazują gotowe dzianiny. Oczy rwą się do włóczki (dobry gatunek, piękne farbowanie, ciekawy melanż itd.). Warto kupić, przecież i tak na pewno coś z tego zrobię...
Czwarty powód kupowania to tzw. okazja - np. niska cena (patrz obniżki i promocje w sklepach internetowych) - przecież i tak się kiedyś taka włóczka przyda. Będzie jak znalazł, kiedy przyjdzie do głowy określony projekt. Znakomitym miejscem na realizację trzeciego powodu, poza pasmanteriami internetowymi, jest Allegro i szmateksy. Kupuję raczej i zdecydowanie nowe włóczki, no niekiedy w szmateksie decyduję się na coś takiego: zaczęta i porzucona w trakcie robótka do sprucia, a pozostałe motki nowe.
Tzw. okazja - w mej opinii - to największa zguba włóczkoholiczek. Zapasy rosną i szybko stają się nie do ogarnięcia. Motki, kulki, pasma utykane tu i ówdzie popadają w zapomnienie. (Schować przecież trzeba, żeby np. nie drażnić ilością dobra oczu mężowskich). Odnajdują się po latach, a to w skrzyni wersalki, a to w szafie, czy nawet w pudle w piwnicy.
Nie powiem: zakupy szmateksowe też uzależniają i mogą być dokonywane równocześnie z tymi sklepowymi, bo a to brakło mi akurat kilka metrów czerwonej... A, że przy okazji za grosze wygrzebało się z kosza 30 dkg nowej bawełny z jedwabiem czy dwa motki angorki na czapkę - to przecież grzech nie wziąć - skoro świetny gatunek i dobra firma... Więc wraca się do domu nie z kilkoma metrami czerwonej, a z kilogramem włóczki, która kiedyś się przyda.
Nie rozwijam tu aspektu pozyskiwania włóczki z tzw. odzysku. Bo chociaż istotny - nie wiąże się z wydatkami.
A jakie są Wasze powody kupowania włóczek Drogie
Czytelniczki?
EDYCJA
Powyższy post zyskał liczne komentarze. Jak miło, że odezwały się osoby prezentujące podobne zachowania. W kupie zawsze siła, no i "szaleństwo" nie jawi się jako wyraźne odstępstwo od normy... Jedni kolekcjonują modele samolotów, inni (raczej inne) włóczki (nie wspomnę tu o "przydasiach" dziewiarskich: drutach, szydełkach, zwijarkach itp.).
Pojawiły się jeszcze dwa powody kupowania włóczek: GaMa podaje zauroczenie cudnej urody włóczką, natomiast Agnieszka Chodakowska-Gyurcis - żeby wysyłka się opłaciła, przecież w tej samej opłacie mieści się np. 100 g włóczki jak i 1000 g - no więc trzeba to wykorzystać.
Dodatkowo Panie rozwinęły wątek i rozszerzyły go o aspekt: sposoby pozyskiwania włóczki w sensie ogólnym i szeroko pojętym. Jednak o tym chyba trzeba napisać nowy post.
EDYCJA
Powyższy post zyskał liczne komentarze. Jak miło, że odezwały się osoby prezentujące podobne zachowania. W kupie zawsze siła, no i "szaleństwo" nie jawi się jako wyraźne odstępstwo od normy... Jedni kolekcjonują modele samolotów, inni (raczej inne) włóczki (nie wspomnę tu o "przydasiach" dziewiarskich: drutach, szydełkach, zwijarkach itp.).
Pojawiły się jeszcze dwa powody kupowania włóczek: GaMa podaje zauroczenie cudnej urody włóczką, natomiast Agnieszka Chodakowska-Gyurcis - żeby wysyłka się opłaciła, przecież w tej samej opłacie mieści się np. 100 g włóczki jak i 1000 g - no więc trzeba to wykorzystać.
Dodatkowo Panie rozwinęły wątek i rozszerzyły go o aspekt: sposoby pozyskiwania włóczki w sensie ogólnym i szeroko pojętym. Jednak o tym chyba trzeba napisać nowy post.
CZytając Twój post przez moment pomyślałam, że naoisałam go sama:-) Wszystkie Twoje powodu gromadzenia włóczkowych zasobów w stu procentach pokrywaja się z moimi. I choć zapasy mam również pokaźnie, to zawsze gdy wpadnie mi w oko now projekt- włóczki na tenże niestety brakuje:-) Świetny wpis. Pozdrawiam gorąco.
OdpowiedzUsuńtak,tak a nóż się przyda ,a wnet Wielkanoc będzie to żółte musi być, a maleństwa są wokół mnie to białe musi być i nowe,dziecinna włóczka i dziewczynka-konieczne jakieś włóczki różowe, no i komin chciałbym to i włóczka, a wysprzedaż była,Antonino-chyba mamy to samo, ja jeszcze lubię odzysk na koce,skarpety no i jeszcze rodzina doniesie bo Uli sie przyda itp.Chyba jakaś choroba,nie to jest hobby,
OdpowiedzUsuńAh... moje powody są dokładnie takie same. Kupuję, bo mam pomysł. Kupuję na zapas. Kupuję, bo jest promocja. Uwielbiam ta! Chociaż staram się panować nad tym i podchodzić z odrobiną rozsądku. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMoje powody kupowania włóczki są identyczne. Własnie doszłam do wniosku, choć mam pełen kosz zapasów, że nie mam porządnej, konkretnej włóczki na sweterek.
OdpowiedzUsuńNo cóż.... Wygląda na to, że takie same jak Twoje. Ale ostatnio stwierdziłam, że zapasy powinno się mieć. Ot, coś do głowy przyjdzie, wyciągasz włóczkę i dziergasz. A nie czekasz aż paczka przyjdzie, a Ty masz już nowy projekt w głowie.
OdpowiedzUsuńWpis jakby był o mnie w każdym calu, każde zdanie i słowo....
OdpowiedzUsuńCzasami mam takie myśli że jest to początek choroby psychicznej...
Ewa
Więcej grzechów (czyt.powodów kupowania włóczki) nie pamiętam;))).... wszystko zostało wymienione i bardzo do mnie pasuje:)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
oj tak, witam wszystkich mam na imię Gosia, jestem (nawet nie anonimowym) włóczkocholikiem, aczkolwiek do zeszłorocznych świąt przez ubiegłe 4 lata niepraktykującym... niepraktykującym, bo już naprawdę zgromadziłam tyle że rodzina zagroziła eksmisją w trybie natychmiastowym, jeśli się nie opanuję... w moim przypadku najgorsze jest samo nakręcające się koło... tzn w wielu sklepach mam przyznany spory rabat, który się zwiększa jeśli więcej kupuję, a więcej kupuję bo rabat jest większy... dodatkowo jeszcze rodzina, koleżanki, nawet koledzy, a w końcu i "znajomi królika" przynoszą mi różne różniaste włóczki, a bo zostało po babci/cioci/mamie która odeszła, a bo ktoś już nie ma czasu i nie może patrzeć jak to się "marnuje leżąc" u niej/niego... itd itp... tak sobie myślę że przydałaby mi się nie garderoba, tylko włóczkoroba, to nawet po trosze jest moje marzenie :-) teraz wszystko gromadzę w dużych topornych pudłach ikeowskich i czasem żeby dokopać się do czegoś to trzeba z pół godziny spędzić, a potem i tak czasem okazuje się że zapominam co szukałam bo znalazłam coś zupełnie innego o czym już zapomniałam, że mam i w głowie zaświtał mi nowy pomysł... no po prostu włóczkocholizm wersja hardcorowa :-)))
OdpowiedzUsuńZdecydowanie konkretny projekt :-) skromne fundusze nie pozwalają zaszaleć tak, jak bym chciała. Miejsce też mam ograniczone. W SH rzadko są u mnie włóczkowe okazje.
OdpowiedzUsuńNic dodać, nic ująć. Znasz życie Antonino :-) Wszystkie u mnie powody występują, choć przyznam, że o szmateksie ostatnio zapomnialam. Ciekawe, co tam w skrzyniach piszczy... ;-)
OdpowiedzUsuńMam jeszcze taką przypadłość. Gdy zostanie mi motek lub dwa, zaczynam kombinować jaki by tu sweter z tego dziergnąć. Nie szalik, nie czapkę, ale sweter. Wiadomo, wlóczki trzeba będzie dokupić pięć razy tyle. We łbie multum projektów powstaje, najchętniej wielokolorowych. W koncu decyduje się na jeden (jaki to bóllll).Wlóczkę kupuję i....to by
było na tyle. Do realizacji prawie nigdy nie dochodzi.
Dokładnie te same powody i jeszcze jeden, zauroczenie włóczką cudnej urody, niekoniecznie w moim kolorze,ale nadal jest cudna! I kupuję. Po przyjściu paczki głaszczę, miziam, zachwycam się, a potem chowam do jednego z ikeowskich pudełek. Czasem zapominam, że jest, czasem dosyć szybko przerabiam i komuś podaruję, bo przecież nie w moim kolorze, ale cudna...
OdpowiedzUsuńDokładnie takie same jak Twoje, tyle że rozciągają się jeszcze na muliny, kanwy i kordonki ;)) U mnie z racji sporej odległości od miasta a co za tym idzie utrudnionego dostępu do pasmanterii, kupuję więcej, bo nie wiem kiedy będę następny raz w mieście... jak zabraknie odrobinę to jechać się nie opłaca specjalnie ;)))
OdpowiedzUsuńKupowanie materiałów do tego co jest naszym hobby jest zapewne formą nałogu. Zeszłoroczny remont i remanenty w szafach związane z zakupem nowych mebli zmusiły mnie do pozbycia się ( ze szlochem niemal) wielu rzeczy- papierów do dekupażu, różnych włóczek, nici i włóczek do haftu, kanw.Mam po prostu o połowę mniej miejsca niż kiedyś. Teraz "chodzi za mną" włóczka z jedwabiem- zobaczyłam na necie, 3 dni miałam ostry atak choroby "muszę to mieć", ale byłam dzielna- dopóki nie skończę tego co aktualnie dziergam szydełkiem nie kupię nowej. Na wszelki wypadek nie biegam po internetowych sklepach, żeby nie ulec pokusie.
OdpowiedzUsuńMiłego;
też tak mam
OdpowiedzUsuńWyczerpałaś chyba wszystkie.
OdpowiedzUsuńTrochę mi lżej, skoro widzę, że ta choroba trawi równie innych. :)
Antonino kochana - kazde Twoje slowo mogloby sie znalezc w poscie na moim blogu - zgadzam sie co do kropeczki na samym koncu. Mam tak samo jak Ty.
OdpowiedzUsuńDo tego dochodza jeszcze inne, nie finansowane z wlasnej kieszeni, zrodla pozyskiwania wloczki: prezenty! Ja dostaje wloczke na urodziny swoje i coreczki oraz pod choinke. Bez okazji, dostaje wloczke gdzies tam znaleziona oprzez osoby niedziergajace - daja ja mi, bo na pewno cos z niej zrobie...
Pozdrawiam - Motylek
Jak się ktoś w dzierganiu zakocha to niteczki wszelakie są w pakiecie. Ja mam strasznie mało bo zakochanie moje trwa tak naprawdę 3-4 lata, a że budżet domowy nie za duży to i zakupów na zapas też nie było :/ ale rozumiem ten punkt widzenia w 110%
OdpowiedzUsuńJestem 100% graciarką, więc włóczki w każdej ilości i kolorze przygarniam.Od czasu gdy biegam po internecie i widzę, że nie jestem w tym szaleństwie osamotniona mam mniejsze wyrzuty sumienia , a właściwie lubię takie swoje małe dziwactwa Beata
OdpowiedzUsuńHmm... Dwa razy w życiu robiłam włóczkowe Wielkie Porządki. Za pierwszym razem mnie nie olśniło.
OdpowiedzUsuńDrugi raz był po remoncie. Nie byłam w stanie moich dóbr ogarnąć. Zagubiłam się totalnie. Zobaczyłam wreszcie utopione niepotrzebnie w kłębkach pieniądze...
Ogarnęłam się. Dużo włóczki rozdałam, trochę sprzedałam. Zrozumiałam, że zawsze będą na rynku cudowne nowości i że jest to pogoń za wiatrem...
Dziś kupuję rzadko. Jeśli już to na konkretny projekt, który realizuję do końca. I mam nadzieję, że do nałogu nie wrócę. Kocham wolność!
Och kochana, wszystkie ręce mi się podpisały pod tym postem, tak, tak tak i jeszcze raz tak.
OdpowiedzUsuńJak to miło nie być samotnym w tym szaleństwie :)))
Jakby to powiedzieć.. włóczka zawsze się przyda jeszcze nie wiadomo na co ale może kiedyś
OdpowiedzUsuńJak ja dobrze znam TEN problem.Wloczek mam o wiiiiiiiiiiele wiecej niz projektow do zrobienia,ale zawsze mi czegos brakuje,a to potrzebuje inny kolor,inna grubosc wloczki,czy nie ten sklad i juz mam powod do nowego zakupu.
OdpowiedzUsuńI tak mozna w kolko.
Sprawa jest oczywista,ze KAZDA dziewiarka MUSI
miec ZAPAS wloczki i nic nigdy tego nie zmieni,prawda?
Pozdrawiam
Ewa
Dokładnie takie same!
OdpowiedzUsuńChoć nieskromnie przyznam, że często udaje mi się pohamować swoje włóczkowe żądze. Sposób jest tylko jeden - nie drażnić oczu oglądaniem sklepowych ofert;-) Za to często porzadkować, układać, przekładać... domowe zasoby. Jak na rękodzielnicze standardy nie mam ich aż tak wiele - ledwie cztery pudła. I pamiętam wszystkie motki, jakie mam.
Post jakby o mnie :) próbuję walczyć z okazyjnym kupowaniem, ale marnie mi to wychodzi, niestety.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. Ola.
Powody u mnie wszystkie cztery wymienione u Ciebie. Tłumaczę sobie to tak: nie palę, piję okazjonalnie, więc takie uzależnienie nikomu nie szkodzi. No może zapełnia przestrzeń. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńA ja czasem kupuję "żeby wysyłka się opłaciła". Ze względu na miejsce zamieszkania często kupuję przez internet i głupio tak jakoś, gdy koszty wysyłki jest większy niż cena włóczki.
OdpowiedzUsuńZ tego samego powodu mam sporo pojedynczych motków. Zawsze się boję, że mi zabraknie i co wtedy? Więc biorę "z górką".
Chomikoza, drogie Panie, chomikoza. Lepsze to niż obżarstwo, opilstwo lumpki czy hazard - przyjemne z pożytecznym (z naciskiem na przyjemne he, he)Pozdrawiam Florencja - anonimowy robótkoholik
OdpowiedzUsuńAntonino, obiema rękami podpisuję się pod Twoim postem (jeśli pozwolisz). Moje zapasy nie zajmują jednego czy dwóch pudeł,tylko wielką półkę w szafie, a i tam ledwo się już mieszczą. Ale gdy zobaczę jakieś cudo w sklepie, to nie mogę się oprzeć. Cieplutko pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńOj, ja kupuję ze wszystkich tych powodów, które wymieniłaś :)
OdpowiedzUsuńRok temu dużo robiłam z zapasów ( z powodów finansowych, kupowaliśmy mieszkanie i nie mogłam sobie pozwolić na nowe włóczki) ale ostatnio znów zaczęlam gromadzić i gromadzić... :)
Wszystko się zgadza i w moim wypadku, dokładając tak jak napisała GaMa zachwyt nad jakimiś przecudnymi niteczkami z których "coś" się zrobi i pewnie komuś podaruje. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKażdy powód jest dobry, żeby kupić nowe motki... :-)
OdpowiedzUsuńŚwietny post - muszę się głęboko nad sobą zastanowić :-)
Pozdrawiam serdecznie.
:)z wszystkich czterech powodów nabywam włóczkę i ciągle nie mam dosyć...i ciągle czegoś brakuje...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
życie....
OdpowiedzUsuńja mam to z ubraniami, szkoda wywalić, jak coś przeszyć można, baaardzo powoli to realizuję
No,cóż,dołączam do grona włóczkoholiczek...
OdpowiedzUsuńTo szczera prawda. Też tak mam. Nie udało mi sie jednak nigdy kupić włóczki z przeceny lub w szmateksie. Nie miałam chyba szczęścia, lub źle patrzyłam. Chyba zacznę sie teraz dokładnie rozglądać. Pozdrawiam serdecznie - Joana
OdpowiedzUsuńMoje powody są dokładnie takie same :) Mam w domu taką ścianę "zachwytu" (gdyby mój mąż się już nie uodpornił, to by powiedział, że to jego ściana płaczu), wypełnioną pudłami z setką motków w środku - każdy mi się pewnie kiedyś przyda... Wszystkie nabyłam którąś z dróg opisanych przez Ciebie, choć najwięcej w promocji ;)
OdpowiedzUsuńKupujemy, bo jest :)
OdpowiedzUsuńSię nie kupowało (aż tyle), kiedy było jej mało lub w małym wyborze.
Nieśmiało witam jako bardzo początkująca blogerka.
OdpowiedzUsuńProszę sobie wyobrazić mękę człowieka, eeee tam - kobiety, która codziennie bywa w sklepie z włóczkami. W domu -magazyn,już nawet nie szukam usprawiedliwienia.
Jest jeszcze gorzej -znoszę w tajemnicy i upycham !Robić nie mam czasu-czekają.Czasem nawet przeglądam zapasy - jak jestem sama w domu :))
Zapisuję się do klubu włóczkoholiczek! Często kupuję właśnie dlatego, że ładna, ciekawa...
OdpowiedzUsuńPrzy słabości do wrabianych wzorów, każdy kolor czy faktura kusi. Na szczęście mam duuuży strych...
Wstyd przyznać, ale zdarza mi się kupować w szmateksach sweter po to, by spruć i odzyskać super włóczkę....
Pzdr.
Kochane Dziewczyny ,
OdpowiedzUsuńto jest piękna pasja tworzenia , a żeby tworzyć to trzeba mieć z czego. Może i fajnie byłoby, gdy coś zaświta w głowie,kupić na to włóczkę i zrobić, ale przecież tu chodzi o coś więcej, o przekładanie, układanie wg. kolorów, grubości, rodzaju , nasycenie swojej duszy kolorami. Taka pasja to dar, który trzeba rozwijać i dzielić się nim :-D .
Może trochę górnolotnie napisałam ,ale takie olśnienie mnie ostatnio naszło. Całe życie kupuję włóczki i tkaniny, mam włóczki które kupiłam 30 lat temu i więcej , wiele rozdałam lub wyrzuciłam ale zdarzają mi się momenty , że przydałaby mi się jedna z nich bo właśnie coś tworzę i pamiętam, że miała idealny odcień żółtego :-D . Kochani, to Dusza Artysty w Nas się odzywa kiedy kupujemy następną włóczkę, a kiedy mamy poczucie winy z tego powodu to znaczy , że do głosu doszedł rozum ,a tzw. rozum, duszy nie zrozumie , a że cały świat na umyśle się opiera to właśnie dlatego ludzie twórczy, artyści często nie są rozumiani przez
tych , którzy nie odkryli jeszcze w sobie pasji tworzenia. Więc mówcie o Sobie, że jesteście artystami , pasjonatami,albo wizjonerami
włóczki,że malujecie nią i ozdabiacie wszystko dookoła, żeby Wszystkim żyło się cieplej i bardziej kolorowo. Pozdrawiam Serdecznie
Gocha
Ostatnio powyciągałam wszystkie włóczki, które mam w małych ilościach, (jest tego parę kilo) i robię melanżowe swetry, skarpety i szaliki dla całej rodzinki. :-D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Gocha
Ja też tak mam, kupuję i magazynuję, ale tłumaczę to sobie tym, że kiedyś dawno temu nic nie było , za zwykłym akrylem lub sznurowatą wiskozą trzeba było w kolejce stać. A skoro teraz takie dobrodziejstwa w zasięgu ręki to grzech nie skorzystać. Po prostu nadrabiam stracony czas...
OdpowiedzUsuńNo jakbym o sobie czytała.
OdpowiedzUsuńMoje zapasy pewnie zupełnie by mi wystarczyły na najbliższe 10 lat.
I nawet ostatnio się powstrzymywałam od kolejnych zakupów, aż tu ostatnio Św. Mikołaj powiększył moje zbiory o kolejne 5 kg ślicznej włóczki.
zaczynam nie ogarniać umysłem tak dużego zbioru; całe szczęście że mam gdzie trzymać.
Gorąco pozdrawiam Dorota