Strony

niedziela, 11 marca 2012

Cerkiew w Płonnej

Płonna – wieś pomiędzy pasmem Bukowicy a szczytem Kamiennego leżąca nad potokami Płonka i Horyłka na południu Gminy Bukowsko. Nazwa wsi wywodzi się od połoniny – górskiej łąki. Pierwsze wzmianki o tej miejscowości pochodzą z XV w.


Jadąc samochodem zobaczyliśmy niewielkie wzniesienie. Stare mury są dobrze widoczne, ponieważ zostały wycięte krzaki i chaszcze. Teren wygląda na zagospodarowany. Idziemy pooglądać  bliżej. Widać  zabezpieczone folią  pulpity informacyjne  (jest przecież zima i mogłyby ulec zniszczeniu od wilgoci i śniegu). Nic nie możemy  przeczytać, a zabezpieczeń zrywać nie będziemy. Oglądamy. Później dowiedziałam się, że umieszczono na nich przedwojenne zdjęcia mieszkańców. Na pewno podjęto tu jakieś  prace zmierzające do odbudowy ruiny. Daje się zauważyć „cerowanie” murów różnymi materiałami, a to cegłą, a to kamieniami, a to pustakami.



Wnętrze dawnej cerkwi nieco uporządkowane, jednak nadal zawalone kamieniami, cegłą, kawałkami drewna (pewnie mają przydać się przy odbudowie). 



Na froncie reprodukcje ikon – imitacja ikonostasu:




Wzrok przyciąga dzwonnica parawanowa, jakże różniąca się od reszty – starannie odbudowana, z nowym blaszanym dachem.



Kiedy wracam do domu, szukam informacji na temat cerkiewki w Płonnej.
W sąsiedztwie parku dworskiego  w 1790 r.  wybudowano tu, ufundowaną przez rodzinę Truskolaskich,  cerkiew z kamienia p.w. Opieki Najświętszej Marii Panny oraz  parawanową dzwonnicę. Grekokatolicka parafia obejmowała swym zasięgiem Kamianne, Wysoczany i Kożuszne, a sama Płonna liczyła ponad 200 domów. W 1947 r. po wysiedlono mieszkańców w ramach Akcji „Wisła” na północ i zachód Polski, domy uległy zniszczeniu. Cerkiew popadła w ruinę. W latach pięćdziesiątych była wykorzystywana przez tutejszy PGR jako magazyn, a potem obora dla bydła. W latach dziewięćdziesiątych zawalił się dach i  budowla  popadła w ruinę.
Potomek wysiedleńców  Andrzej Szkrawan w 2005 r. podejmuje się zadania niewyobrażalnego – pragnie odbudować cerkiew. W tym celu spotyka  z ks. Andrzejem Żurawiem proboszczem parafii greckokatolickiej w Komańczy i postanawia zbierać środki finansowe na porządkowanie cmentarza. Szuka także pamiątek związanych z wsią i cerkwią. Ruszają prace porządkowe przy cmentarzu w Płonnej (2006 r.) oraz odbudowa dzwonnicy (2008 r.).


Źródło:

Knit grafitti/Włóczkowe grafitti

Historia dziewiarstwa
Zapewne  Czytelniczki i Czytelnicy o ruchu knit grafitti słyszeli już dawno, jednak mnie ten temat dobrze komponuje się  z zagadnieniami związanymi z historią dziewiarstwa, oczywiście  tą najnowszą.
Zaczęło się  w Ameryce, w Teksasie. Magda Sayeg w 2005 r. „ubrała” klamkę w swoim sklepie w szydełkowe ubranko. Później się potoczyło. Przyłączyły się kolejne dziewiarki, których celem stało się uprawianie sztuki grafitti, ale nie farbą a włóczką. Strojono w dzianinę (wykonaną na drutach lub szydełkiem) słupy, latarnie i drogowskazy w Mexico City, znaki drogowe w Los Angeles, uchwyty w autobusach w Nowym Yorku, drzewa w parku, pomniki itp. Entuzjastów  włóczkowego grafiitti  zaczęło przybywać na całym świecie: tworzyły się grupy w Stanach Zjednoczonych, Australii,  Skandynawii, Japonii, Chinach, Afryce Południowej… Znane jest powszechnie zdjęcie autobusu w Mexico City odzianego w kolorowe dzianiny czy fotografia pomnika Lenina w Seattle w czerwonych moherowych rękawiczkach.
Yarn bombing czyli bombardowanie włóczką (inne określenia knit graffiti to właśnie yarn bombing, guerrilla knitting, or yarnstorming) zatacza coraz szersze kręgi. W 2009 r. ukazała się książka Mandy Moore i Leanne Prain, które mieszkają w Vancouver (Kanada):  “Yarn Bombing: The Art of Crochet and Knit Graffiti”, w której autorki prezentuja projekty knit grafitti,  dają rady jak je tworzyć, przeprowadzają wywiady z członkami ruchu yarn bombing.   


Zdjęcie książki - stąd



Mamy i my Polki osiągnięcia w tej dziedzinie. Artystka Agata Oleksiak na Wall Street w Nowym Yorku  ubrała w gustowne szydełkowe wdzianko posąg byka.  W Poznaniu na wystawie „Miasto dziergane” Anna Maćkowiak ozdobiła włóczką bilety transportu miejskiego, a Miejskie Przedsiębiorstwo Robótek Ręcznych obszyło rogi poznańskich koziołków. Zobaczyć można było ozdobione włóczką studzienki kanalizacyjne i  drzewa. W czerwcu ubiegłego roku  ktoś nałożył na tarczę Syrenki wydziergany szydełkiem pokrowiec ze znakiem Supermana

Zdjęcie stąd

To tylko przykłady działań ruchu włóczkowego grafitti. Przedsięwzięć tego rodzaju było zdecydowanie więcej, zarówno na świecie, jak i w Polsce. Zachęcam do obejrzenia blogu Sayeg  i http://yarnbombing.com/

Źródło:
 „Wysokie obcasy" nr  14(617) z 9 kwietnia 2011 r.