Zapewne Czytelniczki
i Czytelnicy o ruchu knit grafitti słyszeli już dawno, jednak mnie ten temat
dobrze komponuje się z zagadnieniami
związanymi z historią dziewiarstwa, oczywiście tą najnowszą.
Zaczęło się w Ameryce, w Teksasie.
Magda Sayeg w 2005 r. „ubrała” klamkę w swoim sklepie w szydełkowe ubranko.
Później się potoczyło. Przyłączyły się kolejne dziewiarki, których celem stało
się uprawianie sztuki grafitti, ale nie farbą a włóczką. Strojono w dzianinę (wykonaną na drutach lub szydełkiem) słupy, latarnie i drogowskazy w Mexico City, znaki
drogowe w Los Angeles, uchwyty w autobusach w Nowym Yorku, drzewa w parku, pomniki
itp. Entuzjastów włóczkowego
grafiitti zaczęło przybywać na całym
świecie: tworzyły się grupy w Stanach Zjednoczonych, Australii, Skandynawii, Japonii, Chinach, Afryce Południowej…
Znane jest powszechnie zdjęcie autobusu w Mexico City odzianego w kolorowe dzianiny czy fotografia pomnika Lenina w
Seattle w czerwonych moherowych rękawiczkach.
Yarn bombing czyli bombardowanie włóczką (inne określenia knit graffiti to właśnie yarn bombing, guerrilla knitting, or
yarnstorming) zatacza coraz szersze kręgi. W 2009 r. ukazała się książka Mandy Moore i Leanne Prain, które mieszkają w Vancouver (Kanada): “Yarn
Bombing: The Art of Crochet and Knit Graffiti”, w której autorki prezentuja
projekty knit grafitti, dają rady jak je
tworzyć, przeprowadzają wywiady z członkami ruchu yarn bombing.
Zdjęcie książki - stąd
Zdjęcie stąd
To tylko przykłady działań ruchu włóczkowego grafitti. Przedsięwzięć tego rodzaju było zdecydowanie więcej, zarówno na świecie, jak i w Polsce. Zachęcam do obejrzenia blogu Sayeg i http://yarnbombing.com/
Źródło:
Antonino - nie wiem czy dobrze zrobiłam bo wysłałam ci pps na ten temat - tez jus od dluższego czasu tym sie interesuję - miłej niedzieli
OdpowiedzUsuńANONIM
u nas tez ostatnio bylo.kos zrobil szydelkiem cala porecz mola na czesc olimpiady
OdpowiedzUsuńW różnych miejscach w sieci spotykam efekty takich akcji i zawsze bardzo mi się one podobają. Uważam, że to niezła zabawa i fajny sposób na upowszechnianie tego rodzaju rękodzieła, choć prawdę mówiąc zupełnie niepraktyczny:)
OdpowiedzUsuń