chociaż od lasu wyraźnie ciągnęło chłodem. Dla mnie taka pogoda mogłaby trwać do wiosny. Dziś odtajałam nieco po wczorajszym przewianiu. Na połoninach zaczyna się jesień, krzewinki borówek przebarwione na czerwono, a niektóre krzewy świecą "golizną", wiatr skutecznie pozbawił je listowia. Na nizinach jesień jest mniej odczuwalna: na łąkach wyschłe trawy, a na tych koszonych jeszcze soczysta zieleń. Ot takie przechodzenie w jesień.
Ifunia jak szalona kopie dołki (jakoś w poprzednich latach tak nie "pracowała").Szuka nornic?, kretów? Proszę bardzo:
Małe psiątko powoli się adaptuje.Prawie przez cały tydzień było osowiałe, tęskniło za dawnymi właścicielami. Mało jadło, mało sikało. Kiedyś trzymało od 14.00 do rana następnego dnia - już się denerwowałam, że może chore.
Zostało: odpchlone, odrobaczone, zaszczepione. Idziemy w połowie października na następne szczepienia. Umawiamy termin sterylki. Wiek został oszacowany na 6 miesiecy. Teraz się socjalizuje. Uczymy jeść z miski, przyczepiamy do obróżki jakiś pasek (wstęp do smyczy), potem kupię szelki. Dajemy wyłącznie psie jedzenie - co się małej nie do końca podoba, bo nauczona była dostawać kęski od ludzi, kiedy jedli (umie żebrać o jedzenie i domaga się słodyczy). Jednak po tygodniu nowej diety przestało jej już nawet śmierdzieć z pyszczka.
Przed nami nauka czystości. Zauważyłam, że nauczone było sikać na szmaty. Kupiłam specjalną matę i dwa razy się tam załatwiło. Dzisiaj jednak zrobiło pokaźną kałużę w kuchni na kafelkach i na macie już nie chce. Pod blokiem też nie chce sikać. Ale ładnie załatwia się na trawce w Zagórzu. No czeka mnie jeszcze ogrom pracy. Prawie już reaguje na imię: Tola jej daliśmy, bo na nic nie mogliśmy się zdecydować. Jak mnie pasowało jakieś imię, to się mężowi nie podobało. Tolę zaakceptował - to niech ma. Stosunki małej z Ifunią wyraźnie od wczoraj uległy poprawie, już małej nie atakuje, ale też nie zwraca na nią zbytniej uwagi. Małe opracowało technikę przetrwania. Kiedy wracam z pracy czeka, aż Ifa mnie przywita, potem dopiero podbiega. Przed Ifą chowa się, podobnie jak królik - pod fotel. Jeść dajemy jeszcze w osobnych pomieszczeniach: po pierwsze jedzą co innego, po drugie nie chcemy, by Ifka broniła przed małym swej miski. Dziś suche jedzenie dużej stało w misce, małe się poczestowało, jak dla niej gigantyczną chrupką, której nie zjadło. Ifa podeszła, mlasnęła, pożarła - postępem jest to, że małej nie zaatakowała.
A od dzisiejszego ranka jest tak:Obie leżą z moim mężem na wersalce - wcześniej nie było to możliwe.
Ja też lubię taką jesienną pogodę, mogła by zostać do marca :) Miły dzień miałaś. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNie sposób się nie uśmiechnąć widząc to trio na wersalce:))
OdpowiedzUsuńPsiaki są k o c h a n e ! :)
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam jesień, dla mnie to najpiękniejsza pora roku.
Mój pies ma zakaz wchodzenia na wersalkę. Zakaz, zakazem a i tak znajduję odciski łapek na pokrowcu. Fajnie, że masz cierpliwość i chęć na przystosowanie tego szczeniaczka do życia z ludźmi w mieszkaniu. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńUroczo wyglądają tak razem, w podobnych pozach, jak w jakimś układzie synchronicznym:) Gratuluję uchwycenia tych chwil aparatem!
OdpowiedzUsuńO jaka ona jest kochana:))) ale ostanie zdjęcie bezcenne:)) Pozdrawiam Viola
OdpowiedzUsuńTeż jestem na etapie "oswajania" nowego psa. Początki bywają trudne, ale wysiłek procentuje i później jest już z górki :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Na pewno obie suczki zaprzyjaźnią się.
OdpowiedzUsuńU mnie też już można zauważyć jesień.
Wspaniałe zdjęcie dwóch tolerujących się psów. Jakby zawsze razem były.
OdpowiedzUsuńSpacer fantastyczny a zdjęcia z Połoniny Wetlińskiej z poprzedniego posta obejrzałam z dużą przyjemnością. Sama tam spacerowałam latem. Niesamowite widoki...aż mi się zacniło ...buuuuu