boli ją w pasie biodrowym, nie wiem czy kości, czy stawy. Była już tak bolejąca, że nawet nie interesowała się ciasteczkiem, które bardzo lubi (nie podniosła się z legowiska, by je wziąć); nie zainteresowała się Czesiem chodzącym po pokoju, chociaż zwyczajowo, kiedy usłyszy minimalny dźwięk otwieranych drzwiczek klatki królika - natychmiast się pojawia z innego pokoju i czuwa nad kłapouchem.
Nasza pani weterynarz na urlopie - zabrałam suczydło do innego lekarza (niedawno urządził sobie gabinet przy ulicy, przy której mieszka moja mama). Nie wiadomo czy boli jeden bok, czy oba -trudno stwierdzić. Na pewno jest jakiś stan zapalny. Ifka dostała zastrzyk przeciwbólowy i przeciwzapalny, leki na 6 dni, witaminy. Samopoczucie po zastrzyku poprawiło się błyskawicznie, już dzisiaj przed południem dokuczała, żeby iść na spacer. Nie chcemy jej jednak forsować, więc był tylko mały spacer po lesie - jednak pies szalał, ile wlezie, co się teraz wieczorem znów odbiło - zdaje się, że znów trochę boli, bo leży u siebie i niemal się nie rusza.
W przyszłym tygodniu będziemy prześwietlać te biodra, by zobaczyć co się dzieje. Boję się, żeby nie było dysplazji. Wprawdzie staraliśmy się, kiedy była szczeniakiem i nosilismy z trzeciego piętra, dotąd, dopóki się dało ją dźwigać. Potem zrobiła się za ciężka. Jeżeli będzie bardzo źle, mam się pojawić u weterynarza jeszcze w tym tygodniu. W tej chwili trudno stwierdzić - po zastrzyku była błyskawiczna poprawa, leki w tabletkach działają wolniej. No i jak jej wytłumaczyć, że jak się czuje trochę lepiej, to nie powinna się forsować?
Przy okazji robię też rachunek sumienia, a czy przypadkiem nie jest błędnie karmiona, a może za mało witamin podawałam? Może nie należało pozwalać wchodzić do Sanu, kiedy było zimno? Psicę łapały już takie krótkotrwałe bóle (przemijały szybko) - myślałam, że z powodu takiego siedzenia półdupkiem na tylnym siedzeniu samochodu - bo jak jeździ z nami - to musi patrzeć przez przednią szybę (nie chce siedzieć na podłodze). Na razie czekam na efekty leczenia.
To bardzo smutne i przykre patrzeć na swojego kochanego pupila, któremu coś dolega. Chciało by się od razu pomóc, aby nie cierpiał. Niestety do tego trzeba dobrego weterynarza i on też z dnia na dzień nie wyleczy naszego pieska. Mam nadzieję i wierzę, że wszystko będzie dobrze i wróci szybko do swojego radosnego życia. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńŚwietnie o nią dbacie. :) Na pewno wszystko się uda. To cudowny pies. Poradzicie sobie.
OdpowiedzUsuńChyba nie masz wyjścia, tylko psina na jakiś czas spacerki pod znakiem smyczy będzie musiał spędzać. Oby jak najkrócej.
OdpowiedzUsuńWiesz zawsze sobie człowiek zarzuca, że a może to zrobił źle a może to. Choroby niestety przytrafiają się i psom i ludziom. Nie mamy nie raz na to wpływu. Najgorsze jest to, że pies nie powie gdzie go boli. Trudno mu tez wytłumaczyć, że ma nie biegać. Zdrówka dla Ify.Podrap ja za uszkiem ode mnie. Sama mam psa to wiem jak to jest.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBiedna psinka :-( 3mam mocno kciuki za jej zdrówko, najgorsze, że zwierzaki nie potrafią nam dokładnie powiedzieć co je boli. Mam nadzieję, że leki jej pomogą i będzie jeszcze brykać na ulubionych spacerach.
OdpowiedzUsuńHmm, choć na razie nie wiadomo co się stało, to powiem tyle - na dysplazje nie ma sposobu, noszenie zwierzaka, podawanie witamin, to wszystko pomaga, ale nie zapobiega, więc jako właściciel masz i tak niewiele do powiedzenia. To choroba genetyczna i tyle. Na szczęście są już coraz lepsze leki wspomagające, leki działające długotrwale (przeciwbólowe, przeciwzapalne i ochraniające chrząstkę stawową).
OdpowiedzUsuńMiałam suczkę z dysplazją, o dziwo był to mały piesek. Przy odpowiednim "prowadzeniu" da się z tym żyć w miarę komfortowo.
To tyle o dysplazji, jestem ciekawa diagnozy po RTG, i trzymam kciuki za sunię :)
Najgorsze że pies nie powie co boli. Zawsze żałuję kiedy moja suczka choruje, choć rzadko.
OdpowiedzUsuńUściskaj Ifę ode mnie, bo ciocia Ania kocha wszystkie pieski na świecie.
Pozdrawiam
To wcale nie musi być dysplazja, ale zmiany nabyte, na które niekoniecznie mamy wpływ. Psy się starzeją. Niestety i ta ich starość bywa dla właściciela zaskoczeniem, bo przecież wcześniej nie manifestują małych niedogodności, dopiero jak je coś powali, to konkretniej. Sama mam teraz mastifa starszego pana już, obecnie już samego, bo poprzednie psy odeszły. Na szczęście teraz są różne mniej szkodliwe, a skuteczne leki, różne wspomagacze na problemy chrzęstno-stawowe. Dla żywiołowego psa, smycz może wydawać się udręką, ale to nie wyrok. I spacery na smyczy mogą być miłe. Na pewno bezpieczniejsze.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za skuteczność leczenia.
śliczny psiak i oby mu się jednak Twoje złe przeczucia nie potwierdziły
OdpowiedzUsuńBardzo to jest przykre patrzeć na cierpiącego zwierzaka.Mam nadzieję ,że to jakaś chwilowa niedyspozycja Ifki i wszystko dobrze się skończy.Zdrówka życzę i pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za Was i za Wasze kochane Zwierzątko oby wszystko jak najszybciej wróciło normalności.
OdpowiedzUsuńTo zawsze jest bardzo trudne, jak zwierzaki zachorują. Człowiekowi jeszcze wytłumaczysz dlaczego cierpi, a zwierzęciu nie. Ponieważ Wasza sunia ma w Was wspaniałych opiekunów, to na pewni będzie dobrze!
OdpowiedzUsuńtrzymam kciuki za Ifę! dla każdego psiarza choroba ukochanego czworonożnego przyjaciela to dramat. jestem z Tobą i mam nadzieję, że ten ból minie i już nigdy nie wróci, a psia będzie zdrowa i szczęśliwa.
OdpowiedzUsuńuściski dla Was obu!