Strony

wtorek, 1 maja 2018

Kaczeńce

Kiedyś cała dolinka, sąsiadująca z naszą posesją w Zagórzu, żółciła się w okresie kwitnienia kaczeńców. Potem człowiek zdrenował podmokłą łąkę. Kilkakrotnie zaorał, a potem wyrównał i kaczeńce niemal wyginęły. Dlatego tak bardzo dbamy o ten fragment pod lasem, gdzie płynie strumień i zakwitają kaczeńce dla nas  (nasza część działki). Oczywiście trzeba tam kosić trawę - mąż ma nakazane - nie kosić kaczeńców (których jakoś i tak z roku na rok jest coraz mniej). Dlatego nawet po przekwitnieniu zostają nad strumieniem kępy zielonych kaczeńcowych liści...


W tym roku na kwitnienie knieci błotnej czekaliśmy jakoś długo. Już dawno widziałam żółte łany na innych podmokłych łąkach, a u nas ciągle niewiele.
W końcu zakwitły. Z dnia na dzień coraz piękniej pyszniły się do promieni słonecznych filtrowanych przez młode listki  rosnących w lesie drzew.



 


Wybrałam się z psami sprawdzić "nasz stan posiadania" kaczeńców. Jest mniej, aniżeli w poprzednich latach (suchy zeszłoroczny rok zapewne się przysłużył). W tamtym roku po raz pierwszy od lat woda ciekła minimalnym strumykiem po dnie. Brak wody miał zdecydowanie negatywny wpływ na rośliny. Kłącza musiały powysychać. Ostały się te nad samym brzegiem strumienia i w najbardziej bagnistym miejscu.