znalazł się otaczający świat. Najpierw opady śniegu. W miejscowości, w której pracuję - inny świat: wiejący wiatr zamiatał śniegiem, zasypywał szosę. Potem nastąpiła era mrozu (na szczęście było święto i nie musiałam jechać do pracy). Tylko z niepokojem obserwowaliśmy termometr zaokienny, temperatura spadała, by zatrzymać się w okolicach -23 stopnie. Dzisiaj już tylko -12 - ciepło. Nawet nie dał się na dłużej wyjść z psami. Byłam jedyną osobą na czołgowisku. Psy zmarzły. Łapki podnosiły do góry, Ifka drżała, Tolka opuściła ogonek. Owszem cieszyły się, ale z radością wróciły do mieszkania. W domku przecież lepiej spać pod kocykiem. Dużą też nakrywam, bo mieszkanie również jakieś takie wywiane i zimne. Najlepiej jest w łóżku pod ciepłą kołdrą i w polarowej piżamie (mnie), chociaż nie powiem psice dość zdecydowanie pchają się też do ciepłego wyrka...
Włożyłam na spacer stary, gruby, niemodny już, ale bardzo ciepły, wełniany sweter pochodzący jeszcze sprzed ery polarów... Swą rolę spełnił. Grzał należycie. Nie nosiłam go w ostatnich latach - bo zwyczajnie było w nim za gorąco. Nie ma co się dziwić, że w takie mrozy ludzie wracają do naturalnych futer, wyciągają z przepastnych szaf kożuchy - naturalne włókna grzeją najlepiej. Nawet twarz trzeba osłaniać, bo można ją odmrozić.
Pamiętam takie zimy... Kiedy jeszcze studiowałam i wracałam do domu rodzinnego na święta pociągiem zwanym "strzałą południa" (z Krakowa do Sanoka jechał 8 godzin), tak gdzieś od Jasła zaczynała się prawdziwa zima: śnieżna i mroźna. Podobnie jest w ostatnich dniach.
Zdjęcia ze spaceru z psami (było -16 stopni C). San w okowach lodu, nieprzedeptany śnieg (poza główną trasą), brak innych spacerujących.
Nie wiem czy Cię pocieszę, te - 23 było dzisiaj już od Krakowa ( ściślej 19 km od ) u mnie tyle wskazywał rano termometr. O ile w poprzednich latach bym tego faktu tak nie przeżywała,o tyle mamy w domeczku malutkie dzieciątko, palimy na dwa gwizdki i całe noce, żeby " rozprowadzenie górne " nie zamarzło, fajnie nie jest, choć cudnie wygląda.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i ciepełka życzę, sobie również :)
Witam,to.prawda.jestesmy.w.okowach.mrozu,bardzo.piekny.komplecik.dla.Twojej.corki,mam.problem.czasami.napisac.komentarz.na.twoim.blogu,duzo.cieplych.pozdrowien
OdpowiedzUsuńMnie mrozy dość skutecznie zatrzymują w domu. Brenda też wychodzi tylko na siku i z powrotem, nawet nie chce jej się obejść podworka...
OdpowiedzUsuńDwa trudne miesiące przed nami. Oby szybko zleciało!
U nas też mróz trzyma. Chyba się już nawet do niego przyzwyczaiłam i tak bardzo mi nie przeszkadza. Pozdrawiam cieplutko M
OdpowiedzUsuńBrrrrr... Ja się jednak pocieszam, że szklanka zawsze jest do połowy pełna! Przecież zaraz będzie wiosna! :)
OdpowiedzUsuńOj, super zima ! w Warszawie tylko -10 i słońce, mało śniegu ale jak na miasto w sam raz :-)
OdpowiedzUsuńAleż Ci zazdroszczę tych spacerów... We Wrocławiu takich widoków nie uświadczysz :(
OdpowiedzUsuńU mnie zima też nie odpuszcza. Zamieniłam druty na łopate do odśnieżania :)
OdpowiedzUsuńDziekuję za komentarz,z drutów jestem zadowolona,nie haczą,ładnie sie udzierg przesuwa a to że końcówki są trochę dłuższe jak w poprzednich Addi,to kwestia chyba przyzwyczajenia się,żyłka fajna miekka,jestem zadowolona.Cena przystępna 20 zł.
OdpowiedzUsuń