Strony

piątek, 16 września 2016

Lalo Kiev - jesień 2016

Kolekcja jesienna Lalo Kiev zainteresowała mnie z paru powodów. Zanim jeszcze przeczytałam o twórczyniach - narzuciły mi się pewne skojarzenia. Przecież lansowane sukienki dzianinowe są mi dobrze znane. Ściągacz 2x2 i "leciało" się sweter (najczęściej z golfem), albo sukienkę. Moja koleżanka Jola miała podobnych kiecek kilka i chodziła w nich do pracy (jakieś dobrze ponad 20 lat temu). Zrobione z wełen z moherkiem - grzały, co miało niebagatelne znaczenie. Pracowałyśmy w  budynku, w którym stare drewniane okna były tak nieszczelne, że na parapetach od wewnątrz - leżał śnieg, a jedynym źródłem ciepła był piec kaflowy oblegany przez pracowników. Niejedną listwę spódnicy przyżeliłam od drzwiczek pieca, niejeden sweter "wyprasowałam" na plecach od grzania... Dziś taka sukienka musiałby być wykonana z cieniutkiej włóczki - takiej, by można było w niej wytrzymać w dobrze ogrzanym pokoju biurowym.







To jest mój fawortyt - sweter rura z otwarta górą, która może być golfem, a można zsunąć i utworzyć dekolt; można ubrać od drugiej strony i będzie kołnierz...

Drugie skojarzenie wiąże się także z latami osiemdziesiątymi - te wielkie swetrzyska z wzorami geometrycznymi - to nic innego, jak swetry lansowane w tamtych czasach. Musiały być odpowiednio duże i wiszące. Patrząc na nie stwierdzam, że nie dodawały powabu. No, ale takie były modne i takie się nosiło.



Interesujące wydają się  "futerkowe" płaszcze z włóczki - naturalnie dodają objętości - a więc nie dla każdego ta propozycja.




I jeszcze płaszcz z dzianiny freeform:

 
LaloCardigans to gruzińska marka ubrań dzianinowych założona w 2012 roku przez siostry bliźniaczki Lalo i Ninę Dolidze. Panie czerpią inspirację ze swego rodzinnego kraju oraz z przyrody i natury. Kolekcja jesienna 2016 wykorzystuje przędze i materiały ręcznie  farbowane i malowane. Każda propozycja jest unikatowa, a tegoroczna zainspirowana została obrazami Claude'a Moneta.

 Źródło:

środa, 14 września 2016

Wystawa o Kazimierzu Przerwie-Tetmajerze (II Zjazd Karpacki w Sanoku)

Końcem sierpnia, dokładnie między 24, a 28 sierpnia odbywał się w Sanoku II Zjazd Karpacki pod hasłem "Karpaty - Góry Kultury". Cel: promocja i rozwój Karpat od Czech, aż po Rumunię oraz opracowanie wspólnej strategii rozwoju różnych grup etnicznych zamieszkujących Karpaty.  Dyskutowano o tym na konferencjach naukowych. W programie znalazły się też elementy turystyczno-artystyczne: rajd górski, prezentacja różnych grup etnicznych podczas wspólnego przejścia ulicami Sanoka, jarmark karpacki i wystawy. Zjazd zamykał występ zespołów artystycznych w sanockim skansenie.




Nie, nie uczestniczyłam w tych uroczystościach. Zgoła coś innego stało się powodem, że o tym zjeździe wspominam. Brat mój zapalony podróżnik, turysta, przewodnik górski, prezes (do ostatniego zjazdu) Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego pojawił się tu na zjeździe. Była tuż też (w sanockim skansenie) zaprezentowana wystawa o życiu,  twórczości i działalności  poety związanego z górami: Kazimierzu Przerwie-Tetmajerze, której pomysłodawcą, kuratorem i  autorem scenariusza był mój brat.


Mój brat Józef Haduch na tle ekspozycji
 
Wystawa z jednej strony promuje postać poety (powstała z okazji 150 rocznicy jego urodzin), z drugiej strony promuje też działalność PTT. Więc jakżeby mogłam nie wybrać się, by ją obejrzeć. W tamtą niedzielę wróciliśmy z mężem z grzybobrania, coś tam zjadłam i pojechałam do skansenu - ponoć w ten dzień upływał już czas ekspozycji (potem przedłużono go o tydzień, ale o tym nie wiedziałam).







Porobiłam zdjęcia plansz (jak się okazuje jedne mniej, drugie bardziej udane - zdjęcia oczywiście), popatrzyłam na występy zespołów folklorystycznych, dzięki bratu zrobiłam sobie fotkę z  prezesem Związku Podhalan.


Andrzej Skupień - Prezes ZGZP z lewej,  mój brat, obok drugiego pana w stroju góralskim -ja
 
Wystawa następnie została zaprezentowana w Zespole Szkół nr 1 w Sanoku. Teraz już pojechała do następnego miasta. Jest tak pomyślana, że treści w niej zawarte są ponadczasowe, przede wszystkim ukazują postać poety: Kazimierza Przerwy-Tetmajera, więc mimo upływu czasu od uroczystości rocznicowych - jest wciąż aktualna. Może być pokazywana w każdym miejscu (szkole, bibliotece, domu kultury) i w każdym czasie.













Pokazałam wszystkie plansze - a co tam, niech będzie ku pamięci.

niedziela, 11 września 2016

Schyłek lata

Wrześniowe lato rozpieszcza słońcem. Końcem sierpnia poprałam i spakowałam letnie ubrania - teraz jednak jeszcze je wyciągam. Upały. Nawet wieczory bywają ciepłe. Jedyny dyskomfort to rosa, która leży długo na trawie, w niektórych miejscach w ogrodzie (pod lasem) - nie znika przez cały dzień.
Oczywiście zbieram plony lata: zrobiłam kolejne słoiki soku malinowego, podjadam jeżyny prosto z krzaka, smażę jabłka (jabłek w tym roku mało) i powidła śliwkowe bez cukru (niestety nie mamy swoich śliwek) - są niesamowicie słodkie, nawet takie bez grama cukru.


 
 
Czyszczę orzechy laskowe - okazuje się jednak, że dużo jest uszkodzonych: są sczerniałe lub z dziurką (tzn. do wyrzucenia).


No i delektujemy się kurkami wyrosłymi u nas pod lasem (dziś zebraliśmy też kilka rydzy). A w prezencie od sąsiada dostałam prawdziwki.


 
Takie mi rosną pomidory (zdjęcie chyba sprzed 3 tygodni) - do dzisiaj już sporo się zaczerwieniło i je zjedliśmy:
 
 
Dziś też wyprawiliśmy się do lasu po owoce czarnego bzu. Chwilowo nie mamy za wiele w ogrodzie, bo w celu odnowienia krzewów, wyraźnie je poprzecinałam. Chcę spróbować soku z owoców czarnego bzu i trochę ususzyć (do tej pory zawsze robiłam sok z kwiatów). Ponoć wartości soku z owoców są nieocenione. Sok działa skutecznie na przeziębienie, przeczyszczająco, przeciwbólowo, jako lek odtruwający i pomagający usuwać z organizmu szkodliwe produkty przemiany materii i toksyny w chorobach reumatycznych oraz skórnych. Owoce zawierają glikozydy antocyjanowe, pektyny, garbniki, kwasy owocowe, witaminy (szczególnie dużo C i prowitaminę A), sole mineralne (wapnia, potasu, sodu, glinu i żelaza). Tylko trzeba uważać i nie jeść surowych, bo zawierają toksyczny składnik zwany sambunigryną. Po spożyciu jest on rozkładany do cyjanowodoru, co powoduje poczucie słabości, niekiedy wymioty. Jednak podczas przetwarzania (suszenie, gotowanie itp.) sambunigryna ulega rozkładowi i staje się zupełnie nieszkodliwa.




A w ogrodzie cały czas kwitną cynie - w tym roku wyjątkowo mi się udały:




No i jeszcze zieleń w otoczeniu chałupy: