Zapomniane, zrobione jeszcze latem. Trzy pary z włóczek bawełnianych, ta jedna ciemniejsza z mieszanki wełen (ze starego swetra). Umieszczam je na blogu z obowiązku kronikarskiego:
Zrobiłam dwie identyczne pary w kolorze miętowym - różniły się tylko rozmiarem
Te są wełniane
Zdjęcie zbiorcze
świetne!!!
OdpowiedzUsuńWspaniałe kapciuszki :-) A jakie praktyczne :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
I ciepło masz w nóżki...
OdpowiedzUsuńAntosia, super kapcie!
OdpowiedzUsuńOd czasu "odgapienia" na Twoim blogu, nie wyobrażam sobie innych.
Dziękuję za pomysł, pozdrawiam, ela
papci nigdy za wiele,są piękne,
OdpowiedzUsuńŚwietna robota. Uwielbioam dzianinowe kapcie, a Twoje sa zachwycające. Pozdrawiam serdecznie:-)
OdpowiedzUsuńZrobie sobie takie. Namowilas mnie :-))) dziekuje za inspirację!
OdpowiedzUsuńUrocze kapciuszki :)
OdpowiedzUsuńtemat kapci powraca do mnie jak bumerang, myślę sobie o nich... patrze a tu już ktoś zrobił.... ja nadal na etapie myślenia ;) ech może w końcu i ja sobie takie kapciuszki machnę :)
OdpowiedzUsuńKapcie zrobiłam, co prawda nie umywają się do Twoich ale byłam w nich na imprezie z okazji Dnia Babci i się przydały. Widziałam spojrzenia innych babć. Ha.
OdpowiedzUsuńPraktyka czyni mistrza. Teraz uczę się ściągacza włoskiego, coś mi nie wychodzi (nabieranie oczek na drut). Zaglądam na Twój blog i podpatruję. Pozdrawiam
Stasiu - praktyka czyni mistrzem. Jeżeli zrobisz kilka par, będziesz potem te kapcie "trzaskać" na pamięć.
OdpowiedzUsuńA ściągacz sposobem włoskim najlepiej wytłumaczony u Lete http://www.letesknits.pl/blog/2014/12/calzetta-prosta-czapa-nabrac-oczka-metoda-wloska/