Strony

niedziela, 11 października 2015

Na Turzańsk

pod Chryszczatą wybraliśmy się dzisiaj na rydze. Tereny te są wyjątkowo rydzodajne. Aura zupełnie nie sprzyjała - zimowy ziąb i porywisty wiatr dość szybko wygnał nas z lasu. Tak, że wycieczka zajęła zaledwie kilka godzin. Ubrałam się ciepło, a i tak dłonie w rękawiczkach zgrabiały, a stopy w butach zmarzły (nie włożyłam wełnianych skarpet, bo mi to po prostu do głowy nie przyszło). Nie byłoby mi za gorąco, gdybym pod spodnie włożyła getry. A życie uratowała mi ciepła kamizelka i czapka.



Wypad do lasu u podnóża Chryszczatej przyniósł rezultaty, może nie takie, jak spodziewaliśmy się, ale coś tam nazbieraliśmy. Grzybów mało, las spenetrowany i nachodzić się nieco trzeba było.

 Takich uroczych nakrapianych było najwięcej
 

Widoki też marne, świat pochmurny i zamglony
 
 Wracamy...
 
Stoję skulona - przemarznięta niemal do szpiku kości
 
Przy okazji psiska się wybiegały i teraz śpią snem sprawiedliwych, mąż czyści rydze. Upiekłam dietetyczną szarlotkę i odpoczywamy od zimna popijając ciepłą herbatę.

Dzisiejszy zbiór