Komentarze pod poprzednim postem zaiste były bardzo interesujące. I tak: w niektórych regionach pani podaje, że u nich nie ma mytki ("dziewczyny" - chodzi o rodzaj rzeczownika), a jest "chłopiec" (rodzaj męski): "myjak". W wielu domach faktycznie funkcjonuje nazwa: "mytka", w innych: "myjka".
Zapakowane w estetyczny koszyk - mogą być prezentem
Dodam od siebie, że ja naczynia myję gąbką, a wyżej wymienionych mytek używam do ścierania, wycierania, polerowania, jako podkładek itp. Jakoś nie bardzo mi się nimi myje naczynia... Mimo wszystko są potrzebne w gospodarstwie i już.
U mnie istotnie słowo "mytka" nie występuje. "Ściereczka", "myjka", tak. Wczoraj podobną wyszorowałam całe mieszkanie, po czym ją wyprałam z praniem i przeprasowałam. One są cudowne, ale trzeba wykręcić dobrze wodę.
OdpowiedzUsuńTeż używam gąbek , takich z jedną stroną ostrą.
OdpowiedzUsuńA takie nieduże, wsiąkliwe szmatki są w domu rzeczywiście niezbędne- zawsze coś się gdzieś pochlapie.
Miłego, ;)
U mnie "myjka". Ale takich cudnych, sprezentowanych, aż szkoda używać do "zwyczajnego" sprzątania. Dziurawe, ale wyprane skarpetki służą mi do pastowania drewnianej, nielakierowanej podłogi. ulach
OdpowiedzUsuńmyjka- u mnie w domu to był druciak ale plastikowy, słowo mytka nie funkcjonowało, ale to kwestia regionu(tak samo jak jedni "wychodzą z domu na dwór a inni na pole")
OdpowiedzUsuńw kuchni były: lniane ścierki,płócienne szmatki, mały ręcznik do rąk,a na mokro potargane na części- sprane podkoszulki,a najczęściej kawałki gazy ale nie były zszywane, babcia odcinała je z metra, bo miała takie duże kawały
KonKata
Piękne i ciekawy pomysł :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŚliczne i elegancko zapakowane ściereczki, fajny pomysł na prezent:-)
OdpowiedzUsuńBardzo profesjonalnie to wygląda ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
www.wloczkiwarmii.pl
Pięknie wyglądają zapakowane w komplety :-) Rewelacyjny prezent (bardzo bym się z takiego ucieszyła).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
a ja się zastanawiałam, co to ta mytka jest :-) u mnie są ściereczki lub myjki :-) Twoje są wyśmienite :-) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńW moim domu rodzinnych określenie mytka też nie funkcjonowało, zaś myjka kojarzyła się z czymś do mycia ciała, czyli w łazience.
OdpowiedzUsuńW kuchni był ewentualnie zmywak, ale najczęściej szmatka. W kuchni była gaza - moja mama zawsze bardzo dbała o czystość i te gazy raz w tygodniu zalewała roztworem chloru i czyściła emaliowany zlew w kuchni.
Nie pamiętam dokładnie, czy je przeszywała, ale wydaje mi się, że tak.
Naczynia chyba od zawsze myło się gąbką.
Do innych celów porządkowych były zawsze pocięte stare koszule flanelowe, piżamy i tym podobne miękkie bawełniane szmaty.
Choć i moja babcia, i moja mama i ja zawsze robiłyśmy coś - czy to na drutach, czy szydełkiem - to nigdy nie widziałam, żeby ktoś robił takie zmywaczki. A przecież bawełna - tzw. zerówka zawsze była dostępna. Może brak takich tradycji.
Te twoje "mytki" wyglądają bardzo dekoracyjnie!
Spotkałam się z okresleniem mytka, ale sama uzywam myjka:-) Twoje są super. Goraco pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPięknie się prezentują%!!
OdpowiedzUsuńŚwietne te mytki, bardzo przydatne i tak jak piszesz fajne na upominek.
OdpowiedzUsuńPo japońsku myjki/gąbki nazywa się tawashi i pod tą nazwą można znaleźć na ravelry sporo różnych wzorów na myjki. Często mają one formę rękawiczki- pacynki.
OdpowiedzUsuńU mnie matka to inaczej druciak pozd 600
OdpowiedzUsuń