Miałam sześć niewielkich kawałków dymki, właściwie były to już serwetki, tyle, że brzydko obszyte na maszynie do szycia. Postanowiłam więc dać im szansę i ozdobić szydełkową koronką. Robótka nudnawa (sześć takich samych koronek). Szydełkowałam doraźnie (dobra robótka do kolejek). W końcu udało się sfinalizować zamierzenie. Wyprałam, wykrochmaliłam, wyprasowałam i oto są:
Na koronkę czeka jeszcze dymkowy obrus.
Słodkie są. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie wyglądają. Nie ma co porównywać do jednorazowych :)
OdpowiedzUsuńteraz wyglądają cudnie jeszcze tylko obrus i piekny komplet będzie.Miłego dnia.
OdpowiedzUsuńAle fajne! Takie wdzięczne się zrobiły :)
OdpowiedzUsuńŚliczne!! Czuję się zainspirowana :-)
OdpowiedzUsuńPięknie się prezentują :)
OdpowiedzUsuńśliczne ,a z obrusem będą tworzyły bardzo piekny komplet...
OdpowiedzUsuńSą piękne:-)
OdpowiedzUsuńMoże i nudnawa robota ale efekt wspaniały.
OdpowiedzUsuńprecyzyjnie obrębione! szczerze mówiąc z dymkowymi serwetkami się nie spotkałam, obrusy tak, scierki też ale takich serwetek to nie widziałam
OdpowiedzUsuńUrocze! Przypominaja mi dziecinstwo i moja babcie :-)
OdpowiedzUsuńZawsze podziwiam takie cudeńka, moja mama swego czasu pokoronkowała sporo takich serwetek, ja zaś jeszcze nigdy, ale to dlatego, że nie znalazłam jeszcze u siebie w domu godnego takich prac miejsca:)
OdpowiedzUsuńNo i super, najtrudniej sie zabrać, a dymka jest świetna:)
OdpowiedzUsuń