Strony

niedziela, 8 września 2013

Ostatnie dwa dni

spędziłam bardzo pracowicie w ogrodzie. Roznieciłam ogień pod kuchnią węglową i jeszcze zrobiłam nieco soków aroniowych. Skorzystałam z rad Czytelniczek i nakroiłam jabłek do suszenia. Wczoraj suszyły się w piekarniku, dziś nieco na słońcu (już nie paliłam pod kuchnią). Zaniosłam je potem do budynku gospodarczego - tam pod dachem z blachy powinny się dosuszyć.


Wodę z basenu wypuściliśmy i wczorajsze popołudnie spędziłam na jego myciu (wieczorem ból kręgosłupa dał mi się porządnie we znaki) - dziś już basen pięknie wysechł i mogliśmy go złożyć i zabezpieczyć na zimę. Jednocześnie zakisiłam, już w mieszkaniu, kolejna partię ogórków (do bieżącego zużycia). Chrzan, czosnek i koper własny. Takie ogórki jemy przez całe lato. Słój jest stary, jeszcze po mojej babci - ma z 50 lat. Widać, że jest nieco krzywy, zapewne jest to szkło ręcznie dmuchane.


Dzisiaj po południu podjadaliśmy szarlotkę upieczoną według przepisu mojej teściowej, posiedzieliśmy też w gorących promieniach jednego z ostatnich upalnych dni tego lata. Piękny, spokojny dzień.




Zakwitły pierwsze zimowity: