Strony

niedziela, 14 lipca 2013

Zabrałam dzisiaj psy

w pola. U nas leje już trzy dni, dlatego zrezygnowaliśmy z wyjazdu do ogrodu. Niedziela przeszła niespiesznie i po południu pojechaliśmy do mojej mamy. Włożyłam kalosze i poszłam. Tam, już w tym roku zupełne buszowisko roślinności.




Zarastają dawne ścieżki, leżą odłogiem kiedyś uprawiane pola i działki. Kiedy umiera właściciel - rodzina nie interesuje się już dawną działką czy ogrodem. Zarastają krzewami i trawą, dziczeją. Maliniska dawniej ujarzmione w granicach działki "wylewają" się na łąki. Jakoś nikomu już nic nie trzeba: ani owoców, ani warzyw dawniej tam uprawianych. Zobaczyłam tylko jedno pole zasiane pszenicą i dwie wykoszone działki.



Psy ginęły w wysokiej trawie, a Tolki widać nie było zupełnie. Za to wybiegały się za wszystkie czasy, bo wiele tam nowych zapachów i tropów.
Jak szybko mija lato; już zawiązały się owoce na roślinach:



Po południu pogoda się poprawiła i nawet wyjrzało słońce.