Strony

czwartek, 26 lipca 2012

Haruni (4)

W ten deszczowy dzień, niesprzyjający fotogarfowaniu, mogę wreszcie ogłosić zwycięstwo. Sfinalizowałam chustę z jedwabiu z biferno:


Pisałam o niej już wcześniej i pokazywałam początki pracy. Niestety jakoś żmudnie robiło mi się z tej włóczki. Czy była to kwestia tego, że działało tu jakieś obciążenie psychiczne (włóczka dość droga, czy też fakt, że chciałam, by wyszło coś wyjątkowego). Czy chusta jest wyjatkowa? Chyba nie, ale efekt mnie wielce zadowolił.

Druty 3,5 mm; włóczka  Maharaja Silk MH32 :   100% jedwab, 640 m/ 100 g;
zużycie prawie 100 g

W każdym razie (może nie powinnam  pisać o niepowodzeniach), chusta ta zabrała mi wiele czasu. Być może pierwszy wybór wzoru był niefortunny. Chciałam zrobić chustę gładką, z ażurową bordiurą. I kiedy przeszłam już do wyrabiania wzoru liściowego (planowałam "Ginko"): a) przestało mi się to podobać, b)wglądało, że zabraknie nitki. Chustę rzuciłam w diabły na 2 tygodnie. Potem zdecydowałam, że  jednak zrobię ją całą ażurową. Unicestwiłam dotychczasowy urobek, czyli sprułam do zera i wybrałam wzór "Haruni". Szło nieźle chociaż na drutach robótka przypominała raczej niekształtny kłąb nici.



Schody zaczęły się wtedy, gdy zdecydowałam, że zrobię 12 powtórzeń liści. W połowie 12 powtórzenia stwierdziłam, że zabraknie nici na wykończenie. Kto pruł chustę i nabierał oczka ponownie - wie co to znaczy. Po prostu oczka uciekają i strasznie trudno nałożyć je ponownie na drut. Udało się i po 10 powtórzeniach przeszłam do wyrabiania liściowej bordiury, drżąc o to, czy znów nie zabraknie nitki - na szczęście nie zabrakło, a nawet zostało (kuleczka wielkości malutkiej manadarynki, albo orzecha włoskiego).



Często robię chusty wzorem "Kiri", bo tam jest taka liczba powtórzeń, że po dowolnym można po prostu zacząć wyrabiać ostatnie rzędy, bez obawy, że włóczki zabraknie.
Skończyłam w nocy. Namoczyłam, nadziałam na druty blokujące. Rano podziwiałam efekt.
Chusta jest piękna. Piękno wzoru (kocham "Haruni" miłością niezmienną) podkreśla szlachetność włóczki.



Wyrób jest niezwykle delikatny, lejący. Zapach namoczonej chusty sygnalizuje, że nie jest zrobiona z byle czego - pachnie surowym jedwabiem (pamiętam ten zapach z czasów, kiedy prałam bluzki z prawdziwego - bez domieszek - jedwabiu).
Chusta miała jeszcze jedną przygodę, kiedy to królik Czesio zawędrował w okolicę koszyka z robótką i aktywnie zabrał się za  niego. Szarpnął zębami, wywalił robótkę na dywan i niemal się w niej zaplątał. Na szczęście oczka nie spadły z drutu. Mam nauczkę, żeby koszyk z robótką trzymać na wysokości. Zwierzaki często wplatują mi się we włóczki i niejednokrotnie przyczyniły się do zniszczenia urobku.
Jutro jadę na wycieczkę  - o taką.