blisko tydzień. Zwyczajnie czasu nie było.Taka przerwa w blogowaniu zdarza mi się raczej rzadko. No tak wypadło i już. Praca, ogród, nocami trochę robiam na drutach. Matylda przyjeżdża na weekend, kończyłam dla niej chustę. Pewnie jutro zrobi się jakieś zdjęcia. Tymczasem troszkę ogrodu.
Na budlei pojawiły się pierwsze motyle:
Dziwne, bo przecież już przekwita.
Zerwałam część jabłek. W tym roku wcześniej o 2 tygodnie, niż normalnie. Jest taka susza, że jabłka pokotem spadają z drzew. I za parę dni zostałyby tylko resztki.
Wakacje Czesia dobiegają końca. W niedzielę wraca do Krakowa. W tym roku dzięki dość suchemu latu wiele przebywał w ogrodzie:
Obiecuję, że już niedługo będzie o robótkach.
Czesiu przemiły, a kwiatki już niestety widać, że czekają na jesień, u mnie w ogrodzie też :)) Czekam na Twoje prace z niecierpliwością i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńu nas w końcu popadało, ale się nie nacieszyłam tym deszczem specjalnie, bo mnie śliwkowy moher pochłąnął niczym otchłań piekielna ;-)
OdpowiedzUsuńjabłek zazdroszczę, bo lubię tylko te pierwsze, potem to już nie to!
cudownego weekendu :-)
Piękne zbiory:) a Czesio ? na pewno żałuje, że czas do miasta:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńkocham kwiaty i chętnie je oglądam,a zdjecie na blogu z chałupą w tle jest cudowne,
OdpowiedzUsuń