Kiedy wczoraj szykowałam się do napisania kolejnego posta - odcięło mnie od internetu, po prostu nie było dostępu do późnej nocy. Ostatnie burze i wyładowania atmosferyczne swoje zrobiły. Parę dni temu na naszym osiedlu strzelił grom - tylko jeden. Ale niesamowicie głośny. No i popaliło ludziom włączone komputery. Przedwczorajsza burza przetaczająca się przez okolicę kilka godzin, także zebrała swoje żniwo. Opowiadano mi, że poraziło prądem chłopca, który nie zważając na zagrożenie korzystał z komputera. Chłopiec wylądował w szpitalu, a sprzęt spalony. Tylko gdzie byli rodzice? Bo logika prosta - skoro jest taka potężna burza z piorunami, to sprzęty elektryczne należy wyłączyć.
Dziś krótka relacja z ogrodu - staram się spędzać w nim każdą chwilę - jednak nie wypoczywam. Odchwaszczam zapuszczony skalniak, przy którym niewiele robiłam w ostatnich 2 latach ze względu na uraz kręgosłupa. Teraz wydaje mi się, że jest to nie do odrobienia. Trawa poprzerastała rabaty - trzeba przekopywać każdy kawalątek ziemi. Na razie odczyściłam ścieżki:
Ten skalniak usytuowany został na zboczu górki, która jest zbudowana z piaskowca. W części skalniaka mam naturalne skały piaskowca, co jest przydatne przy konstrukcji ścieżek, ale nie sprawdza się przy sadzeniu roślin (muszę przywozić lepszą ziemię ogrodową, bo na piasku rośliny kiepsko rosną).
Ponadto skalniak jest słabo nasłoneczniony, toteż raczej rosną tu krzewy, krzewinki, niż typowo skalne rośliny, które tu po prostu nie chcą się zaaklimatyzować.
Na drugim skalniaku mam więcej roślin typowo skalnych: m.in. rojników, rozchodników, płomyków i skalnic:
I kiedy już w Waszych ogrodach przekwitają rododendrony i azalie, moje prezentują się w całej krasie: