Mój mąż kopał dzisiaj rów na założenie rury kanalizacyjnej prowadzącej do budynku:
W całej miejscowości założono kanalizację - jest to inwestycja gminna wsparta funduszami unijnymi. Zanim jednak tę kanalizację doprowadzono do naszej posesji (konkretnie bramy), uszarpaliśmy się nieco, bo sąsiedzi protestowali. Jednemu było za blisko granicy, drugiemu za blisko chałupy. Sprawdziłam w gminie plany kanalizacji i wychodziło, że ma być tak poprowadzona, jak ją wyrysowano.W końcu musiałam wykonać telefon do kierownika firmy wykonującej prace, któremu dostało się też za robotników. Robotnik, któremu tłumaczyłam przez telefon, że ma robić zgodnie z planem, a nie słuchać protestów sąsiadów, wyłączył mi się bezczelnie i potem nie chciał odbierać telefonu. Zagrzało mnie to niemożliwie, bo wiedziałam wcześniej, że dogadał się z jednym sąsiadów, któremu nie widziało się, że do nas też ta kanalizacja ma dotrzeć. Ludzie niektórzy są jacyś tacy konfliktowi i protestują nie mając racji, dla jakieś tam swojej zasady. Człowiek jeszcze nie mieszka w swoim domu (kupił go parę lat temu od pełnomocnika zmarłej właścicielki) i właściwie nawet nie ma wyznaczonych granic swej posesji, ale ciągle twierdzi, że droga dojazdowa należy do niego i opowiada różne inne banialuki. Droga na mapie była od zawsze... Zapowiada się na konfliktowego sasiada. Cała sprawa ciągnęła się od jesieni, bo już, już mieli kopać. Mąż kilkakrotnie brał sobie urlop, żeby dopilnowac robót, ale nieustannie prace przesuwały się w czasie. Potem spadł śnieg. Ostatecznie przekopali się do nas, któregoś zimowego dnia i nawet o tym nie wiedzieliśmy. Po prostu odśnieżając ścieżkę do chałupy zobaczyłam wysypany żwir. Teraz, kiedy zima się skończyła, musimy podłączyć się do tej kanalizacji do końca kwietnia, dlatego mąż kopie rów od bramy do domu.
Musiał zerwać położoną latem kostkę granitową (będę ją kładła po podłączeniu kanalizacji po raz trzeci, bo już raz zrywaliśmy, kiedy przerabialiśmy instalację wodną).
I tak to teraz wygląda:
Żeby nie było tak zupełnie bezrobótkowo, dziś małe, białe, szydełkowe serduszko:
i zbliżenie:
o kochana to ci wspolczuje sasiadow.ale niestey ludzie sa wredni.moej sasiadece przeszkadza ze kot na plocie siedzie ale ze wielkie liscie z jej palmy lec a na nasz ogrod to juz nie.bo musialaby czesciej czyscic drzewo
OdpowiedzUsuńFaktycznie, mieć takie sąsiada to żadna przyjemność.
OdpowiedzUsuńSerduszko urocze,
No tak, takie podstawianie nogi sasiadce to niezbyt mila sprawa, ale Ty dzielna kobieta... tylko niepotrzebnie ta walka, ale widac, ze czasami i tak trzeba.
OdpowiedzUsuńOgrodu bardzo zazdroszcze, jest juz tak pieknie, a u nas niestety tylko krokusiki niesmialo kwitna, a wlasciwie kwitly, bo zajaczkowi bardzo posmakowaly i listki i kwiatki, szczegolnie zolte.
W ogrodzie kolorowo, a o prawdziwie życzliwych sąsiadów trudno. My juz mamy chyba taką wadę, że chcielibyśmy my mieć zawsze rację. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńW ogrodzie tak kolorowo....I nie zazdroszczę Ci sąsiada.Mieszkam w bloku i o konfliktowych sąsiadach wiem troszkę...A serduszko przeurocze:)Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńTaki sąsiad - to zmora, żeby nie zatruwał Wam pobytu w domku. Co niektórzy tak mają, że muszą mieć jakiegoś wroga, bo inaczej nie mogą żyć, kapliczki przecudne, jak i sama cerkiew, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWitam.
OdpowiedzUsuńMieszkam o rzut kamieniem, bo w Lesku i z przyjemnością podczytuję pani blog. A z kanalizacją często walczą ludzie, którzy chcą opóźnić podłączenie, a co za tym idzie opłaty za odbiór ścieków.Mieszkam w bloku i od zawsze płacimy wg licznika, nawet wtedy, gdy w majestacie prawa wszystko szło prosto do Sanu, ale wiem,że istnieją "oszczędni".
Sąsiedztwa nie zazdroszczę, a prace podziwiam. Anna
To widzę, że na Podkarpaciu sezon na na kanalizacje, bo u nas też robią:). Pół podwórka mi przekopali taką śmieszną małą kopareczką, ale od kilku dni jesteśmy już podpięci do całkiem nowej rury kanalizacyjnej. Nie obyło się bez problemów, ale na szczęście mamy to już za sobą. Zostało tylko sprzątanie i zasianie świeżej trawy.
OdpowiedzUsuńPodziwiam prace ..a ciężkich sąsiadow rekompensuje Wam cudowny ogród jak i coraz piękniejsza chata..Moc uścisków oraz rodzinych świąt Wielkacocnych życzę; TUE_
OdpowiedzUsuńMożna Ci tylko współczuć takich sąsiadów.Takiego i żadnym kamiennym przepisem (prawnym, karnym) nie dobijesz.Może jego uroda taka, by truć, szkodzić, mącić,doprowadzać do szewskiej pasji. My mamy świetnych sąsiadów - na szczęście.Czasem gdzieś pies za głośny albo dziecko płaczące, bo ząbki idą, ale to przecież pryszcz.Poprzedni lokator nad nami był bez hamulców - prze balkon leciały śmieci, a o dzieciach - nie wspomnę.
OdpowiedzUsuńAntonino - ale ogród masz za to najpiękniejszy w okolicy! Zdjęcia pokazujesz fantastyczne.
A ozdoba serduszkowa też świetna.