No więc przeczytałam wywiad z Ewą Ewart autorką filmu „W milczeniu” (rozmowy z rodzinami ofiar katastrofy smoleńskiej). Młoda dziennikarka Joanna Bartmańska zadaje pani Ewart pytania bardziej lub mniej zgrabnie sformułowane (mam jednak wrażenie, że nie do końca przemyślała strukturę i tematykę wywiadu). W pewnym jednak momencie dobiła mnie pytaniem: Jak się Pani resetuje po trudnych rozmowach? Oczy mi się zrobiły po tym pytaniu, jak przysłowiowe talarki. W swej naiwności sądziłam do tej pory, że „resetuje się” komputer lub jakiś inny sprzęt, co potwierdził mi słownik podający taką oto definicję: resetować - uruchamiać ponownie, rozpoczynać od nowa pracę danego urządzenia bądź programu. Ale człowiek? Pani Ewart zgrabnie wybrnęła odpowiadając na pytanie (zdaje się, że ze dwadzieścia lat przebywa za granicą, sprawnie posługuje się językiem angielskim – dlatego pewne ten koszmarek językowy jej nie zdziwił). Odpowiedziała, że „resetować się” czasu jeszcze nie miała i ma nadzieję, że „zresetuje się” dopiero po 10 kwietnia.
A o co właściwie tak naprawdę chodziło obu paniom z tym „resetowaniem się”? Zapewne o jakieś odreagowanie emocji po etapie trudnej pracy, pozbycie się stresu, wyciszenie wewnętrzne, odpoczynek psychiczny. Czyż wymienione przeze mnie synonimy nie byłyby zgrabniejsze? Potem przeczytałam sobie jeszcze profil pani Bartmańskiej i dowiedziałam się, że jest redaktorką serwisu „Życie gwiazd” „Grupa Onet.pl” i może warto by było, żeby jednak swój warsztat dziennikarski tam pilnie nadal szlifowała, a nie brała się za prowadzenie wywiadów na poważne tematy. Celebrytów (słowo robiące obecnie karierę w mediach) może pytać o to jak „resetują się” po ciężkim dniu.
A na takiej stronce znalazłam jeszcze jedną definicję: resetować się - (od ang. reset) celowe odreagowanie alkoholowe; upić się do utraty świadomości.
Przeczytałam też tam dialog udowadniający znaczenie związku wyrazowego „resetować się”:
-Roman,co ty dzisiaj taki przedwczorajszy?
-A...stara mnie wnerwiła i się musiałem zresetować.
Odprężywszy się dzisiaj nieco po ciężkim tygodniu pokazuję:
A ) prezent z rozdawajki od anabell :
której bardzo, bardzo dziękuję - bo naszyjnik mnie zauroczył, kiedy zobaczyłam go na jej blogu.
B) symptomy wiosny w mojej okolicy:
C) prezent, który sprawiłam sobie z okazji bez okazji: druty „KnitPro” metalowe:
Kiedy zakosztowałam robótkowania na addikach (a kupiłam sobie niemal wszystkie rozmiary, niektóre po dwa komplety), przestałam robić na innych drutach. "KnitPro" zapowiadają się równie ciekawie – mają ostrzejsze szpice i lepiej nadają się do włóczek np. rozwarstwiających się. W każdym razie zrobiłam sobie na tych drutach próbkę i robota na nich zapowiada się rewelacyjnie. Mało tego przełożyłam dotychczasową robótkę na "KnitPro" 4 mm i na nich "jadę" dalej. Oczywiście kombinowałam (jak koń pod górę) z kluczykiem dodanym do kompletu, a mającym się przydać do skręcania drutów z żyłką i rozgryzałam jego działanie, by w końcu na "Forum u Maranty" przeczytać, że kluczyk owszem służy tylko do lepszego obracania druta podczas skręcania i wcale nie ma zadania, które klasycznie kluczom przypisujemy...
Fajnie by było żeby wszyscy wyrażali się czystą polszczyzną :) Ale niektóre słówka podstępnie wkradają się do naszego słownika i ciężko z tym walczyć .Ja sama lubię się ,,zresetować" ze znajomymi ;) i tak już zostało przyjęte!!!Nie wyeliminujemy tego takie czasy!!!Ale zawsze można próbować :)!!!Pozdrowionka
OdpowiedzUsuńJa zrozpaczona jestem stanem polszczyzny w mediach. Nie dziwię się młodzieży, bo zawsze coś wymyśli ale tzw. dziennikarka? A taki piękny język mamy!
OdpowiedzUsuńcóż, profesora Miodka głowa by pewnie rozbolała....
OdpowiedzUsuńsporo tej wiosny znalazłaś i to różnorodne jej obiawy
pozdrawiam
KonKata
Osiem lat pracowałam w bardzo dobrym liceum z młodzieżą, która ma być kiedyś "górą". Dużo z nimi rozmawiałam i kiedysś usłyszałam od ucznia z klasu humanistycznej, że ma żal do rodziców, że go polskiego nauczyli, bo to język zupełnie w życiu nieprzydatny.... Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNo tak, i cóż tu dodać? Nie da się nie zauważyć, że ludzie coraz niechlujniej posługują się językiem polskim - boli to zwłaszcza w mediach, które (jak można byłoby zakładać) mają do spełnienia jakąś misję... Ale z drugiej strony i my pewnie używamy różnych słów, które jeszcze dla naszych dziadów kojarzyły się z "nieczystą" polszczyzną... Bo świat chyba ciągle do przodu idzie i się nieustannie zmienia... I tak być chyba musi.
OdpowiedzUsuńA drutów zazdroszczę niesamowicie :-)
malaala - ja doskonale rozumiem różnice między językiem pisanym, a mówionym i jeśli w mówionym jakiś slang, kalki językowe, regionalizmy, kolokwializmy uchodzą i nie rażą, to jednak od języka pisanego powinno wymagać się więcej, a szczególnie od dziennikarzy, którzy w pewnym sensie język kształtują i ich językowe dokonania stają się wzorcem dla innych.
OdpowiedzUsuńedi.es,Konkata, kalikaf, krysia - dziekuję za wyrażenie opinii.
Piuma - dzięki. Nie mogę się doczekać, by wrzucić upatrzoną bawełnę na druty i robić, a tu muszę jeszcze coś innego kończyć i tak mało czasu mam w tym tygodniu.
Było głośne wołanie "czytajmy dzieciom, czytajmy dzieciom!".No, dzieciom może jeszcze tak.Natomiast jest sporo tytułów dla dorosłych,na dodatek niektóre są bardzo chwalone- gdzie język (głównie wulgarny) woła o pomstę do nieba.Coś takiego, jak komiks o Chopinie - głośny niedawno. Daję głowę, że do autora tekstu nic nie dotarło.I na takie "kwiatki" nakłada się to , o czym Ty szeroko opisałaś.To już jest rodzaj katastrofy językowej.Słowo powtórzone w dziwnym kontekście 15 razy zaczyna żyć właśnie w takim dziwacznym związku powtarzane przez cały tłum ludzi.Zauważyłaś? - im dziwniejszy związek, tym lepiej....
OdpowiedzUsuńZ "resetowaniem" rzadko się spotykam, może dlatego, że jestem abstynentką i raczej nie prowadzę imprezowego trybu życia:), ale ostatnio córka dobija mnie słówkiem "rozkminić" - znaczy próbować coś zrozumieć, rozłożyć jakiś problem na czynniki pierwsze. Jako mama nastolatki niby jestem przyzwyczajona do młodzieżowego slangu, ale to "rozkminianie" wyjątkowo działa mi na nerwy.
OdpowiedzUsuńZresztą, ja jestem taką językową purytanką, i choć bardzo lubię oryginalne słowotwórstwo w poezji, to jednak niekoniecznie już w oficjalnym języku, w jakim komunikują się z nami media.