Urodziła się w 1900 roku. Przeżyła 91 lat - niemal do końca życia mieszkała sama i była sprawana fizycznie oraz intelektualnie. W latach trzydziestych ubiegłego wieku babcia zostawiwszy męża Marcina (leśniczego w dobrach pańskich) i pięcioro dzieci, wyruszyła do Francji za pracą. Pracowała tam jako gospodyni (dziś powiedzielibyśmy, że jako pomoc domowa). Epizod francuski z jej życia nie do końca jest jasno opowiedziany i przekazany potomnym (sama babcia nigdy mi o nim nie opowiadała). To co wiem, wiem od mojej mamy.
W każdym razie na wieść o zbliżającym się wybuchu II wojny światowej mąż babci wszystko robił, by wróciła do domu. I wróciła. Czy była z tego zadowolona? Nie wiem. W każdym razie, kiedy porządkowłam nieliczne pamiątki, jakie zostały po Antoninie, znalazłam takie jej zdjęcie zrobione w Paryżu:
z pieczątka fotografa: "Foto F.Witczak Paris". Babcia ma tutaj trzydzieści kilka lat.
Na tej z kolei fotografii - Antonina ( w środku) z koleżankami Francuzkami. Zdjęcie zostało wykonane, jak karta pocztowa - ma również sygnaturę fotografa: "F.Bontemps".
A tutaj z mężem Marcinem:
Myślę, że Antonina myślała o powrocie do Francji. Ponoć długo jeszcze przechowywała za podszewką torebki zdjęcie przystojnego Francuza.
Babcia... Tak bardzo mi jej brakuje... Moja Babcia też miała epizod zagraniczny: urodziła się w USA. To dzięki niej jestem kim jestem - nauczyła mnie szyć, szydełkować, gotować, być matką i gospodynią - i dała geny bliźniaków :)
OdpowiedzUsuńDzisiejszy Dzień Babci skłania do wspomnień. Ja znałam swoją tylko jedną babcie, i przeglądając Twój blog nieraz ją wspominam. Jej dom był prawie taki jak Twoja "chałupa w Zagórzu".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
fantastyczne zdjęcia, wspaniale, że się zachowały, z wielkim żalem stwierdzam, że jedyna pamiątką jaka mi pozostała po babci są cudowne złote kolczyki, zawsze czuję się wyjątkowo gdy je wkładam .
OdpowiedzUsuńbardzo lubię takie historie i jeszcze te stare fotografie :D, ale nie bierz przykładu z babci ;)
OdpowiedzUsuń..piękna historia!
OdpowiedzUsuńZ tymi wyjazdami do Francji, to u mnie też "duża dziura". Wyjechali tam moi pradziadkowie. Moja babcia urodziła się w Asnieres pod Paryżem w 1907 roku. W 1912 roku wrócili do Polski. Niestety też nie udało mi się ustalić, po co był ten wyjazd, co tam robili, choć zdjęć i wysyłanych stamtąd pocztówek mam wiele w swoich dokumentach genealogicznych.
OdpowiedzUsuńWhat a great story! Your grandma probably had very adventures (and long) life. It's awesome that you have these photographs, she was beautiful!
OdpowiedzUsuńA ja na babcię (matkę mego ojca)mówiłam "mama", bo mnie wychowała od 4 roku życia. Druga moja babcia zmarła gdy miałam rok. Moja babcia urodziła się we Lwowie, ale w 1934 roku przyjechali na stałe do Warszawy. Po wojnie babcia miała wpisane w dowód osobisty: miejsce urodzenia-ZSRR, co ją bardzo denerwowało.Ładna kobieta była z Twojej babci.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
wow jaka historia.tylko ze bez happy endu w ktora strone by nie patrzec .
OdpowiedzUsuńW wielu rodzinach są takie "dziurawe " historie . Nie do końca wiadome podróże, jacyś krewni gdzieś na końcu świata, o których się wie tylko tyle , że są lub byli. Fajnie,że dbasz o pamieć i rzeczy , które przypominają Ci Twoją babcię. Czasem tyle byśmy chcieli się dowiedzieć o naszych przodkach, a już jest za późno by to zrobić z pierwszej ręki :-(
OdpowiedzUsuńPiękna historia opowiedziana i pokazana na uroczych fotografiach. I to w tak szczególnym dniu - Dniu Babci. Po mojej ukochanej babci Zosi została garstka nielicznych zdjęć, wiele cudownych chwil w pamięci(głównie tych z dzieciństwa) i ogromny żal, że że o tak wiele nie zdążyłam jej zapytać :(
OdpowiedzUsuńpiękne te fotografie..historia babci również...tak się zadumałam bo moja babcia urodziła się we Francji potem ze swoimi rodzicami wrócili do Polski ...mam to szczęście że jeszcze mogę się nią cieszyć oby jak najdłużej...;)) pozdrawiam
OdpowiedzUsuń