Strony

niedziela, 1 sierpnia 2010

Szybki abażur i migawki z chałupy

Wszystkim dziękuję za liczne komentarze  zwiazane z tematem chałupy. Już finiszujemy z robotami na ten rok. Ogród zarośnięty czeka na odchwaszczanie... Ech zawsze jest coś za coś. Tempo  mam takie, że nie mam czasu nawet porządnie przygotować posta na blog. Inne blogi podczytuję, ale mniej komentuję. Niekiedy nawet nie zauważam nowości (po prostu jestem taka zmęczona). Z bardziej humorystycznych wydarzeń,  to takie, że mój własny małżonek zaliczył dzisiaj kąpiel w oczku wodnym. Pojawił się przed moim obliczem ociekający wodą i błotem (na dnie oczka jest muł).  Chłopina postanowił poczyścić oczko i  powyrywać  zbyt dużą ilość  liści. Czynił to  siedząc na drabinie położonej na płasko nad oczkiem. Niestety ta stara drabina pamiętająca jeszcze czasy powojenne, po prostu nie wytrzymała cieżaru szanownego małżonka i się złamała - co zakończyło się przymusową kąpielą. Polałam mężusia wodą z konewki (żeby spłukać muł) i dopiero wtedy wpuściłam do chałupy, żeby się domył i przebrał.

Wspomniałam, że lampa w  małym pokoju nie miała abażura. Wczoraj zrobiłam szybko jakieś okrycie na żarówkę:


Abażur okazał się nieco za krótki - ale tak to jest, kiedy się robi na pamięć, lampa była w chałupie i nie miałam okazji przymierzać wykonywanej robótki.

Bardzo prosty abażurek robiony wzorem z głowy; z motywem anansów

I jeszcze migawki z chałupy:

Na ganku

Saszetka zapachowa - dostałam ją od mojej koleżanki Reni

Zbliżenie powłoczki szydełkowej - tej po babci

Na kuchennym oknie

Na wieszaku kuchennym

Stary kufer - przed renowacją

Okno w pokoju - stare zasłonki okazały się za krótkie; z czasem planuję je przedłużyć, zapewne doszyję falbankę (mam jeszcze taki materiał)

Wśród komentarzy pojawily się pytania o historię chałupy, która  jest bardzo niespkomplikowana. Dom i ziemia należały do mojej babci, która zapisała je mojej mamie, a mama przekazała mnie. Teren jest piękny: z trzech stron otoczony lasem (blisko hektar), a jednocześnie blisko centrum Zagórza. W sumie już kilkanaście lat własnymi siłami pracujemy zakładając ogród (było tam kiedyś pole orne i łąka), przekształcając  na działkę rekreacyjną. Spędzamy tam każdą wolną chwilę i przyznam, że więcej  pracujemy, niż  odpoczywamy. Czasem to miałam nawet żal, że inni to wyjeżdzają na urlop, a my ciągle tylko Zagórz i Zagórz. A robota tam nie do przerobienia, bo jeśli się czegoś zaniedba (koszenia trawy, odchwaszczania) - to poźniej  trzeba to i tak zrobić...
A makatki haftowane - Tereso - mam. Wyprane i wykrochmalone czekają na powieszenie.
Pochwlę się jeszcze, że dostałam od mamy worek starych serwetek szydełkowych (niektóre jeszcze robione przez babcię) - na razie się moczą. Po wypraniu i wykrochmaleniu pochwalę się nimi.