Strony

niedziela, 14 marca 2010

Tajemnica biscornu. Głos w dyskusji

Do napisania poniższych wynurzeń niejako zachęciły mnie dygresje Kruliczycy wyczytane na jej blogu, a dotyczące borderu, czyli po polsku, ale z francuska: bordiury, a także weekendu i e-maila.
Nie będę się tu wnikliwie odnosić do istnienia w języku polskim takich zapożyczeń czy kalek językowych jak weekend, który szczęśliwie w naszym języku funkcjonuje od lat wielu i nie udało się na jego nazwanie wymyślić dobrego, zgrabnego, polskiego odpowiednika. Proponowany „zapiątek” jakiś taki niewydarzony mi się wydaje i kojarzy nieodparcie z zapiętkiem, co znaczy już coś zupełnie innego. Przywykłam, a jakże, nawet do tego, że wysyłam „mejle”, nawet nie: e-maile i nie używam górnolotnie brzmiącego określenia w rozmowie telefonicznej z moją koleżanką Iloną, że wyślę jej np. zdjęcia w „liście elektronicznym”. Nawet Rada Języka Polskiego „przełknęła” tego e-maila:
http://www.rjp.pan.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=79:zapis-nazwy-listu-elektronicznego&catid=43:uchway-ortograficzne&Itemid=59
http://www.rjp.pan.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=284:mejl-&catid=44:porady-jzykowe&Itemid=58

Jednak całkowicie absurdalną przygodę przeżyłam z „biscornu”. Oglądając blogi (najczęściej z haftami) podziwiałam takie ładne drobiazgi, których zastosowania nijak nie mogłam wymyślić. Autorki blogów chwaliły się, że wyszyły i uszyły biscornu: dla mamy, babci, koleżanki, w ramach wymiany blogowej, na imieniny, urodziny itd. Potem objawiała się fotka zgrabnego, zwykle ładnego drobiazgu, a następnie „ochy” i „achy” komentujących. Mnie też się  podobały, jednak nijak moja upośledzona, w tym momencie, inteligencja niczego sensownego nie podsuwała . Co to u diabła jest to „biscornu” i jakie ma zastosowanie? Pytać mi było głupio, bo wstyd taką niewiedzą się wykazywać. No, ale od czego jest coś takiego jak tłumacz (właśnie tłumacz a nie translator). No i po wpisaniu do tłumacza - dalej nic, bo jaki związek może mieć zboże z haftowanym drobiazgiem? Idąc drogą dedukcji w końcu mi wyszło, że „biscornu” - coś, co ma jakieś związki z ziarnem. Znacznie później wpadłam na to, że niektóre „biscornu” miały takie nitki przeszyte i przez wierzch i mogło to w całości kształtem przypominać właśnie ziarno. Tylko po co komuś haftowane "coś", co przypomina ziarenko?
Dopiero jakaś wykonawczyni na swym blogu po prostu napisała, że wyszyła igielnik (oczywiście zdjęcie też było). Eureka! – wykrzyknęłam niemal na głos . To tajemnicze „biscornu” to nic innego, jak zwykła poduszka, w którą wkłuwa się igły. W moim ponad pięćdziesięcioletnim życiu poduszek na igły trochę widziałam i nikt tego nie nazywał „biscornu”. Mama całe życie szyła na maszynie – to igielników miała kilka, bo sporo igieł po domu się plątało. Sama uszyłam parę  – bo gdzieś igły przecież wkłuwać trzeba, żeby nie ukłuć się w pupę siadając na fotel. I tak oto, całkiem przypadkiem, odkryłam tajemnicę „biscornu”.
Wracając jednak do bordiury – wolę ją właśnie, a nie jakiś tam border, przede wszystkim dlatego, że starsza i już dawno w języku polskim się zadomowiła. A ten border w rodzaju męskim tak  obco brzmi (głoski „r” się kłócą).… No cóż uparcie będę twierdzić, że robię sweter wzorem w warkocze, albo warkoczowym, a nie z aranami, a powtarzająca się część wzoru to sekwencja, a nie  raport. Na pewno rękaw robiony bez zszywania, będzie robiony metodą na okrągło, a nie  magic loop. Niestety zamiennie używam określenia marker i znacznik - w obawie, że czytający nie zorientuje się co mam na myśli pisząc: znacznik. Zdecydowanie, jeśli organizuję zabawę blogową, to u mnie jest to „rozdawajka” (co nie jest może najszczęśliwszym określeniem, bo kojarzy mi się z „samodajką”) i nawet obiektywnie stwierdzam, że to „candy” jakoś lepiej i krócej brzmi.

Podsumowując: nieuniknione są zapożyczenia i kalki językowe - nie ma co z nimi walczyć na siłę, szczególnie jeżeli nie mamy polskiego odpowiednika, albo  tworzymy jakieś nieszczególne słowo typu „zapiętek”. O! przepraszam - miałam na myśli „zapiątek”, czy też znany każdemu Polakowi „zwis męski”. Stosujmy nazwy polskie tam, gdzie mają polskie odpowiedniki, a z zapożyczeń korzystajmy wówczas, gdy nie wymyślono polskiego słowa, lub wtedy, kiedy zostały zaakceptowane przez językoznawców. Język żyje, rozwija się i musimy nowe rzeczy nazywać nowymi słowami. Jednak goszczę Was na blogu Antoniny, a nie Anthoniny.

7 komentarzy:

  1. A ja tak z innej beczki-wygrałaś u mnie nagrodę- niespodziankę. Poproszę zatem o przesłanie mi na maila adresu. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Na pewno rękaw robiony bez zszywania, będzie robiony metodą na okrągło, a nie magic loop."

    A ja myślałam, że rękaw się robi na okrągło metodą magic loop i że to ML odnosi się do sposobu przeciągania żyłki tzn tworzenia magicznej pętli (a nie jak skarpetki na 5 drutach) a nie tego, że leci się z rękawem bez zszywania. Widać człowiek się całe życie uczy ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki, tez długo zastanawiałam się co to biscornu. Myślałam,ze to jakiś specjalny kształt igielnika.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Antonino, biscornu wyróżnia się na tle innych igielników kształtem. Jego nazwa nie pochodzi z angielskiego od ziarna kukurydzy, a z wywodzi się z języka francuskiego. U Moniki można znaleźć informacji kilka na ten temat
    http://monikowo.blox.pl/2008/09/Biscornu.html

    Też nie lubię zapożyczeń niektórych, ale słowa border używam, ponieważ czasami jest łatwiejsze do wymówienia czy wręcz napisania ;-)
    Pozdrawiam serdecznie
    Makneta

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo madre slowa Pani Antonino,albo z racji MOJEGO wieku ANTONINO/jesli mozna/.Slusznie podjety temat,bo rzeczywiscie niektore okreslenia ciezko jest zrozumiec.Najlepiej nazywac je ""po staremu""niz wymyslac nowe, prawda?

    Pozdrawiam
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  6. Masz rację walcząc z bezsensownymi zapożyczeniami! Mam tylko jedną drobną uwagę (taka czepialska jestem): nie wszystkie kalki są rusycyzmami. Aran to nazwa wysp i wzorów tradycyjnych swetrów rybackich. Znałam tę nazwę z burdy w latach 70., gdy w rosyjskich książkach robótkowych używano słowa "żguty". Rosjanie mają w tej chwili nawałę anglicyzmów, co widać na osince.
    Pozdrawiam serdecznie, Ewa

    OdpowiedzUsuń
  7. Poprę słowa Maknety - słowo biscornu wywodzi się z języka francuskiego i oznacza rzecz o nieregularnym kształcie.

    Idąc tym tropem - nie każde biscornu to igielnik. Może ono pełnić także funkcję breloczka, zawieszki do telefonu (gdy jest odpowiednio małe) czy nawet ozdoby choinkowej (gdy ma odpowiedni kolor i wzór).

    Tu przykłady moich prac:

    - biscornu - igielnik: http://picasaweb.google.pl/Anek73/MojeHaftyRok2008#5279340206094519506

    - biscornu jako zawieszka do nożyczek: http://picasaweb.google.pl/Anek73/MojeHaftyRok2008#5277914693271324386

    - a tu jeszcze biscornu o nietypowym kształcie - kwiat lotosu i sześcian:
    http://picasaweb.google.pl/Anek73/MojeHaftyRok2009#5334627644940592098
    http://picasaweb.google.pl/Anek73/MojeHaftyRok2009#5339340433177783490

    A tu igielnik, który wcale nie jest biscornu:
    http://picasaweb.google.pl/Anek73/MojeHaftyRok2008#5279340192243968258

    Słowa "igielnik" i "biscornu" nie są więc synonimami. Chodzi tu o dookreślenie specyficznego kształtu - co w języku polskim nie ma swojego odpowiednika, a zatem użycie wyrazu obcego jest w pełni zasadne.

    http://anek73.blox.pl

    OdpowiedzUsuń