Strony

piątek, 7 lipca 2023

Lato w Zagórzu

W tym roku na nasze letnisko zajechaliśmy dopiero 1 lipca, planowana operacja męża nie pozwoliła na pobyt wiosenny, byliśmy tu tylko tydzień na przełomie kwietnia i maja. Zrobiłam wówczas grządki i bardzo się zdziwiłam, że nieplewione przez dwa miesiące, nawet przetrwały. Fasolka szparagowa już ma strąki, groszek zielony całkiem jadalny, z chwastów wyłania się posadzona cebula, nawet jakąś pietruszkę i marchewkę widać... Wzeszły cynie, do których podejście robiłam czterokrotnie w Krakowie i nieustannie zżerały je ślimaki. Przywiozłam więc ze sobą te z trudem wychodowane kwiatki, by je tu posadzić na rabaty. Doszły ogórki, gotowe do wysadzenia do gruntu i pomidory w doniczkach wyhodowane przez moją córkę. Działka czeka na odchwaszczenie, jak i inne rośliny ozdobne, które już po prostu przekwitły. Dwa miesiące to cała epoka w ogrodzie...




Na szczęście sąsiad skosił trawę, więc nie musieliśmy brodzić w niej prawie do ramion. Niestety na pomoc męża nie mogę liczyć, bo rekonwalescent nic nie może robić i sam wymaga pomocy. Ruszyłam więc do harówki, nawet za bardzo mi się nie chciało jechać do sklepu, ale jeść coś trzeba.





Na stanie mamy teraz  cztery psy: dwa moje i dwa córki. Arcyciekawie wygląda spacer z nimi, gdyż każdy jest inny z wyglądu i rozmiarowo. Codziennie chodzę z nimi 5 km, przeważnie po lesie, żeby towarzystwo nieco zmęczyć, gdyż siedzenie tylko w ogrodzie, to jest dla nich za mało. Uwielbiają spacery. Pilnować tylko trzeba, bo mają tendencję do wycieczek na własną łapę. Tak, ja wiem że po lesie należy psy prowadzić na uwięzi (takie są przepisy), ale ten las jest jakby od lat "zaprzyjaźniony" z nami i jeszcze nie spotkałam nikogo, kto zwróciłby mi uwagę. 


Zresztą w lesie do tej pory nie zaliczyłam spotkania z człowiekiem, aczkolwiek sąsiedzi mówią, że pojawić się może niedźwiedź, który grasuje po lesie poraskim i nawet chadza sobie na posesje. A stąd do Poraża to tylko rzut kamieniem...