Strony

wtorek, 20 czerwca 2023

Na Babią Górę

wybrałyśmy się z córką i starszą wnuczką w sobotę (17.06.). To mniej więcej w tym samym czasie, co dwa lata temu, wtedy to był 13 czerwca. Pogoda zapowiadała się średnio, aczkolwiek okazało się, że przeszła nasze oczekiwania. Nie było za ciepło, raczej w sam raz.



Wyruszyłyśmy najbardziej łatwą i znana trasą  (szlak niebieski) od Przełęczy Krowiarki, gdzie zostawiłyśmy samochód na jednym z parkingów. Idzie się przyjemnie szeroką leśną trasą zboczem góry i dochodzi do schroniska w Markowych Szczawinach. 



Po niewielkim odpoczynku, szlakiem czerwonym zaczęłyśmy się wspinać na górę. Po drodze minęłyśmy Przełęcz Brona i niezbyt duże rumowisko skalne. 


Im wyżej, tym gorsza pogoda. Zaczęłyśmy się ubierać, by wylądować na szczycie w bluzach i okryciach na głowie.


Na górze zimno i bardzo mgliście i trzeba przyznać, widoki były po prostu marne. Wiał wiatr i fruwały mgły. Po jakimś czasie nieco się przejaśniło i jakieś zdjęcia udało się wykonać.





Widać z Babiej Góry, przy dobrej pogodzie: Tatry, Jezioro Orawskie, Małą Babią, Jałowiec, Zawoję, Pasmo Policy. 


Schodziłyśmy szlakiem czerwonym mijając po drodze Kępę Gówniak, Wołowe Skałki i Sokolicę. Pod stopami co jakiś czas dało się zauważyć granitowe słupy graniczne z literami "D"i "S", pozostałość granicy słowacko - niemieckiej sprzed II wojny światowej.



Sama Babia Góra  (1721 m n.p.m.) przyciąga wielu turystów i jeśli raz się tam wyjdzie, to potem wraca się co roku. Wiadomo, że na szczycie zawsze wieje i różnie bywa z widokami. Już z daleka widać 10 m kamienny mur, pod którym siedzą turyści. A w okolicy góry w czerwcu przyciągają oczy kwitnące na biało sasanki alpejskie.
Podczas wyprawy na Babią Górę przeszłyśmy 17 km.