Strony

niedziela, 30 października 2016

Spacer z trzema ogonami

Ponownie przyjechał Hirek. Jest postęp w stosunkach: Ifa - Hirek. Młodzieniec może już chodzić po domu w obecności suki, ta z kolei jako tako go toleruje, jedynie od czasu do czasu nieco powarkując. Tyle, że jeść muszą osobno. Ale spacery mojej psiej grupy odbywają się już bezproblemowo i bez komplikacji. Zabieram na spacer główny całą trójkę. Wczoraj psy biegały po błoniach nad Sanem, dziś zabrałam je na czołgowisko. Wyprawa dwugodzinna, ponad osiem kilometrów w łapach. Pogoda różna: po południu zaczęło padać, więc chwilkę wstrzymałam się z wyjściem, potem: deszcz, drobny grad, następnie nieco się uspokoiło i nawet wyszło słońce. Aura jednak nie sprzyjała fotografowaniu, bo generalnie było dość ciemno i niskie, ciemne chmury przeszkadzały w doświetleniu zdjęć.




Psy jednak radośnie korzystały z możliwości wybiegania się. Nie powiem mijający mnie ludzie patrzyli ze zdziwieniem, kiedy prowadziłam na trzech smyczach trzy tak różne psy. Nie dość, że gabaryty od najmniejszego do największego, to jeszcze trzy różne kolory. Jednak się tym nie przejmowałam. Ważna dla mnie była radość zwierząt. Szczególnie Hirek był zadowolony.


Początkowo nie bardzo wiedział na czym polega ten spacer i podskakiwał przy mnie za swoją piłeczką, potem zorientował się, że trzeba biegać i wąchać, wszak tyle różnych zapachów nad stawami, na łąkach i w lesie. To biegał za Ifką, to wypuszczał się sam w boczne ścieżki. Uczyłam go przychodzenia do nogi - jednak zawsze przy nodze pierwsza była Ifka, młody stawiał się za nią (Tola tego nie umie i żyje jak maskotka).





Po powrocie do domu mycie (wybłociły się okrutnie) i jedzenie, potem odpoczynek (spanie). Już żadne nie miało ochoty na jakąkolwiek zabawę.