Po drodze wiodącej cienistym i dość wilgotnym lasem, minęliśmy naturalny wodospad uznany za pomnik przyrody:
by w końcu dojść do rezerwatu:
Jeziorka Dusztyńskie znajdują się na trasie szlaku czerwonego biegnącego z Komańczy na Chryszczatą. Teren, na którym się znajdują, to rezerwat przyrody "Zwiezło" (powierzchnia 2,2ha). Nazwa rezerwatu wywodzi się od sposobu powstania jeziorek, które utworzyły się 13 kwietnia 1907 r. w wyniku osunięcia się zbocza Chryszcztej po wiosennych roztopach i ulewach - przesiąknięte wodą warstwy łupków stały się doskonałym podłożem, po którym ześlizgnęły się (zwiezły) ze stoków warstwy skalne i ziemia wraz z lasem i runęły w kierunku potoku Olchowaty, przegradzając go i tamując przepływ wody. Powstały trzy jeziorka osuwiskowe (są to największe jeziorka osuwiskowe w Beskidach na terenie Polski). Do czasów dzisiejszych przetrwały dwa.
Mniejsze z jeziorek tzw. Dolne położone jest na wysokości 683m n.p.m. (powierzchnia 0,45 ha, średnia głębokość 2,4 m, maksymalna 6,2 m, pojemność 12 000 m³):
Większe - Górne znajduje się 18 metrów wyżej, jest położone na wysokości 701 m n.p.m. (powierzchnia 1,44 ha, średnia głębokość 2 m, maksymalna do 5,8 m, pojemność 25 500 m³):
Obelisk upamiętniający powstanie jeziorek i rezerwatu
Z jeziorkami związane są
legendy i opowieści. Miejscowi uważali
to miejsce za zaczarowane, a przyczyny powstania osuwiska wiązali z działaniem
rozsierdzonego diabła, który rzucił ognistą kulę, czyniąc spustoszenie. Inna
legenda przyczynę powstania osuwiska widziała w upadku meteorytu.
W momencie kataklizmu
przerażona ludność z pobliskiej wsi Duszatyn, podejrzewając koniec świata,
spakowała pośpiesznie dobytek i uciekła do pobliskich wsi Smolnika i Prełuk,
gdzie w cerkwi uderzono w dzwony na trwogę, choć niektórzy też uważali, że to
drżenie ziemi, spowodowane osuwaniem się mas ziemi, spowodowało bicie dzwonów w
pobliskich świątyniach.
Po drodze do Duszatyna mijaliśmy takie chałupy bojkowskie:
Wycieczka niezbyt długa, przyjemna, taka na która można się wybrać z dziećmi. Na Chryszczatą tym razem nie wchodziliśmy, bo musieliśmy wrócić szybciej do Sanoka,