Strony

niedziela, 2 marca 2014

W ten jeszcze zimowy weekend

rozpoczęliśmy sezon w ogrodzie. Mąż już w tygodniu jeździł i przycinał drzewa. W sobotę zostały wycięte czeremchy rosnące na granicy z sąsiadem, któremu zacieniały ogród. Chociaż uwielbiam zapach kwitnącej czeremchy, musiałam się zgodzić na zagładę drzew - były za wysokie. Warunek był jeden: panowie przyniosą mi do posadzenia nowe, młode drzewka. Dzień był niemal upalny, pracowałam w samej koszuli flanelowej i kamizelce.
Dzisiaj po południu wybraliśmy się w stronę Gór Słonnych. Nie planowałam niedzielnej wycieczki, chciałam nagotować jedzenia dla nas i dla mamy, by w tygodniu mieć więcej czasu. Jednak po obiedzie się zdecydowałam i dałam hasło, że jednak jedziemy. Niestety wyruszyliśmy za późno. Słońce zaszło, zrobiło się wietrznie i się oziębiło (ubrałam się zbyt lekko), więc w sumie skończyło się na wędrowaniu po bukowym lesie w stronę Słonnej (od Załuża).




Wróciliśmy przewiani do samochodu z postanowieniem, że na dłuższą wycieczkę wybierzemy się tam na pewno i już niedługo, jeżeli tylko dopisze pogoda. Tymczasem psy nieco poszalały w nowym miejscu. Po drodze spotkaliśmy tylko jednego rowerzystę - ludziska po ostatkach odpoczywali w domu.