Strony

czwartek, 21 marca 2013

Chusty ludowe raz jeszcze


Nie tak dawno pokazałam na swym  blogu chusty ludowe znajdujące się w moim posiadaniu. Ich prezentacja  spowodowała, że odezwało się wiele osób, które podobnie jak ja, takie chusty lubią i noszą, albo wspominają z sentymentem, że w domach rodzinnych podobne należały do babć, cioć itp. Jedna z komentatorek oslun tak wprowadza mnie i moje Czytelniczki w świat chust ludowych:

Takie kwieciste chusty i chustki kiedyś nosiły wszystkie wiejskie kobiety. Moje babcie mówiły na nie "szalinówki". Były jeszcze grubsze, większe chusty, bardzo miękkie zwane "puchówkami" - podejrzewam, że w składzie miały kozi puch (czyli moher). Były bardzo lekkie i ciepluteńkie, często nakładano je trochę starszym dzieciom na kurteczkę lub płaszczyk. Ostatnio miałam taką na sobie rok temu, ale nie kupiłam - pańcia chciała za nią 600 PLN - pewnie była tyle warta, ale... No i były jeszcze wielkie chusty w kratę tkane, najczęściej w brązach lub zieleniach - te nazywały się po prostu chustami i w nich często maleńkie dzieci noszono. To były wspomnienia z dzieciństwa z czasów wczesnego Gomułki. Pozdrawiam, wielbicielka chust i ludowości wszelakiej.

Oslun przypomniała mi młodość i dzieciństwo; w pamięci pojawiły mi się widziane kiedyś kobiety wiejskie okutane właśnie w wielkie kraciaste wełniane chusty. 

Zdjęcie z książki Stefana Stefańskiego: "Kartki z niedawnej przeszłości Sanoka". Sanok 1991 r.
Wydano nakładem własnym autora: 30 egzemplarzy numerowanych i podpisanych
(mam nr 20 książeczki)
I jeszcze inne wspomnienie: ponad  25 lat temu byłam ze znajomymi w Tylmanowej. Zapamiętałam drewniany kościółek i wiejskie kobiety, które w ludowych chustach na głowie przyszły na mszę. Z tyłu kościoła patrzyłam na taki obrazek: wspaniałe zdobienia wnętrza kościoła i trójkąty chustek na głowach kobiet. 

No i nie byłabym sobą gdybym nie podjęła "badań" związanych z chustami.
Na szczęście polscy etnografowie dość skrupulatnie opisują stroje regionalne, których niezbędnym elementem były chusty. I tak dowiedziałam się, że te chusty produkowane w  fabrykach (wzór drukowany na tkaninie) zwane "szalinówki" (salinówki), jedwabnice, chusty tureckie, francuskie i szabasówki w latach trzydziestych ubiegłego wieku wyparły te ręcznie haftowane. Można je było kupić na  rynku (jarmarku) i od wędrownych sprzedawców.
Z kolei badacze kultury łęczyckiej tak wypowiadają się na temat chust ludowych:
W Łęczyckiem było wiele rodzajów chust. Spośród nich warto wymienić duże ciepłe chusty, jak baranówki czy chusty francuskie (też tureckie) czy nieco mniejsze szalinówki i chustki kamletowe (też kamelowe). Zwykle chusty były wzorzyste, przykładowo szalinówka miała duże kolorowe kwiaty wzdłuż boków, a chusta francuska – motywy wzorowane na orientalnych. Jednak typowa dla tych terenów chusta kamelowa jest jednobarwna, można powiedzieć, bardziej elegancka, stylowa. Jest to chusta „biała lub czarna, ręcznie robiona szydełkiem z wełny najczęściej wielbłądziej, o wymiarach 87 x 87 cm, 90 x 90 cm, 102 x 102 cm i 105 x 105 cm, składająca się z kwadratowego płata dzianiny („stołu”) wykończonego wzdłuż wszystkich boków koronką szydełkową i robioną na widełkach. Muzeum w Łęczycy, które m.in. patronuje projektowi rekonstrukcji łęczyckich chust kamelowych, posiada obecnie w zbiorach wyjątkowo ładne takie chusty, nie tylko białe i czarne, lecz także beżowe czy czerwone.
 
Aleksandra Perkowska pisze, że chusty góralskie nazwano tybetankami:
Tradycyjne góralskie chusty o charakterystycznym kwiecistym wzorze na jednobarwnym tle (czerwonym, kremowym, białym, zielonym, żółtym, czarnym czy ciemnoniebieskim) oryginalnie szyte były z tkaniny tybetowej. Tybet – bo tak brzmi ogólnie przyjęta nazwa tego materiału – to cienka tkanina o skośnym splocie, wyrabiana z wełny owiec lub kóz tybetańskich. Właśnie z niej pod koniec XIX w. szyto tradycyjne góralskie spódnice oraz chusty.
Chusty w stylu ludowym były bardzo modne chyba ze trzy lata temu, teraz nadal pojawiają się czasem na ulicy. Maria Sadowska zainspirowana chustami ludowymi zaprojektowała bluzy z takich "chuścianych" materiałów.
Usiłowałam znaleźć miejsca, gdzie można kupić porządne chusty ludowe. Rezultat raczej mierny: takie chusty kupimy zapewne w sklepach Cepelii, może na stoiskach w krakowskich Sukiennicach oraz innych sklepach promujących rękodzieło. Wiele chust (zdaje się, że produkcji chińskiej) wyrzuci nam wyszukiwarka Allegro po wpisaniu hasła: "chusta ludowa". Są to jednak głównie chusty bawełniane. Ładne i myślę dobrej jakości wełniane i jedwabne oraz bawełniane znalazłam w sklepie internetowym Beskid Art Deco.
A na koniec jeszcze zdjęcia chust (które też dostałam od mamy), które kiedyś tam były kupione na targu od Ukrainek:





Są z prawdziwej wełny i gryzą niesamowicie, a ta w kolorze popielato-ziemistym jest rewelacyjnie ciepła i wkładam ją niekiedy w największe mrozy.