Strony

wtorek, 1 stycznia 2013

Stary rok żegnał

pięknym słonecznym dniem, nowy przywitał podobnie, tyle że było nieco wietrznie. Znudziłyśmy się (to znaczy ja i psice) ostatnimi dość systematycznymi wyjazdami do Zagórza i wędrówkami po tamtejszym lesie.



Pragnęłyśmy odmiany (daje się zauważyć, że np. Ifka nudzi się spacerami odbywanymi ciągle w tym samym miejscu; nowe okolice zawsze ją ekscytują i z chęcią tam biega). Zadysponowałam zmiany. Stąd wyprawy na "czołgowisko" oraz nad stawy.


Stawy, jak widać, skute lodem
 
Wszystkie byłyśmy zadowolone. Psice, bo się zgoniły i nawąchały nowych zapachów, ja  cieszyłam się innym pejzażem.



Małe, jak zawsze zachowało się nieopowiedzialnie i w nieznanym sobie lesie, pobiegło gdzieś przed siebie z głośnym ujadaniem (pewnie złapało trop sarny). Zostałam więc w miejscu i chyba z 10 minut darłam się: "Tola, Tola"... licząc, że wróci za wołaniem. Przed oczyma przesuwała mi się wizja parogodzinnego deptania po lesie, szukania i wołania. Na szczęście piesk w końcu przybiegł.




Nowy rok witaliśmy przy choince bez światełek, gdyż nasz nieoceniony Czesław wypuszczony z klatki, kiedy pojechałam z psami, oczywiście niedopilnowany, przegryzł kabelek. Światła nie zadziałały nawet po ponownym połączeniu. Zdaje się, że jeszcze w kilku miejscach kabel jest pocięty - sprawdzimy wszystko po rozebraniu choinki. W domu cyrk: Czesia nie można wypuścić przy psach. Tolka przestała się go bać i nieustannie zaczepia, za chwilę dołącza duża. Przy takiej ofensywie psic, Czesław jest na przegranej pozycji. Zaszczułyby go niechybnie, albo biedak, nie daj Boże zszedłby na serce.
A propos schodzenia na serce. Wczoraj wydawało mi się, że dużej to grozi (kilka lat temu wyżeł czeski z naszej klatki właśnie podczas sylwestrowej strzelaniny dostał zawału ze strachu). Nasza jakoś bardziej się bała huków, niż w latach poprzednich. Do tego stopnia, że nieustannie trzymała się przy nas, ostatecznie kiedy siedziałam na fotelu, wgramoliło mi się na kolana 30 kg żywca. Jest to wydarzenie niezwykłe, bo Ifka raczej z własnej woli niechętnie to czyni. Wieczorem to jej raczej "nie ruszać", bo sobie nie życzy żadnych głasków i pieszczot, potrzebuje spokoju i śpi. No ewentulanie można dać  brzuszek do pogłaskać rano, jak się jest wyspanym i w dobrym humorze. W końcu poszukałam jakieś "ludzkiej" (bo psiej nie miałam) tabletki na uspokojenie - dałam 1/2 dawki i chyba pomogło, bo przynajmniej przestała się trząść ze strachu.


No, a już jutro wracam do codzienności. Dziś pokazuję fotki ze spacerów. Niebo było tak pięknie niebieskie, że aż żal kończącego się dnia...

Nie bilansuję

minionego roku, nie robię podsumowania, ani życiowego, ani robótkowego. Nie czynię postanowień na kolejny rok... Nie ma sensu... Jednak zrobiłam blogowy przegląd fotek, nie ma na nich wszystkich robótek, ani zdarzeń minionego roku. Ot taki przegląd roku 2012:

Styczeń
 
 
Luty


Marzec
 
 
Kwiecień
 

Maj

 
Czerwiec

 
Lipiec

 
Sierpień

 
Wrzesień

 
Październik

 
Listopad

 
Grudzień

 
Dziękuję za życzenia noworoczne.