Strony

sobota, 18 sierpnia 2012

W ogrodzie i chałupie

Pani Ewa w komentarzu zwróciła mi uwagę, że w tym roku w lecie jakoś niewiele piszę o ogrodzie i chałupie. No jakoś tak się dzieje, że czasu jakby za mało w tym roku na ogród. Faktycznie niewiele się robi, basen rozłożylismy dopiero pod koniec lipcowych upałów, więc niewiele skorzystaliśmy. Trawa rośnie jak oszalała i ciągle trzeba kosić. Zanim się wszystko wykosi, to znów trzeba zaczynać. Malin zebralismy niewiele, bo takie wielkie ptaszyska skutecznie czyściły krzaki, a aronia "poszła" w dwa dni, kiedy nie mogliśmy przyjechać. Oglądałam owoce i stwierdziłam: "zielone jeszcze; oberwiemy w przyszlym tygodniu". Niestety ptaszyska zeżarły wszystko w ciągu dwóch dni - one uznały, że już jest dostatecznie dojrzała. No tak to bywa w ogrodzie, który sąsiaduje z lasem. Podejrzewam, że z orzechami też nie zdążę, bo szybsze będą wiewórki. Na pocieszenie kwiatki z ogrodu (sarny nie spasły):


i migawki z lasu:


A tu front robót: kładę kostkę granitową.


W tamtym roku, kiedy doprowadzaliśmy kananlizację, poprzedni chodniczek został rozebrany. Teraz postanowiłam, że zrobimy szerszy i dłuższy, żeby było wiecej miejsca przed domem na stolik i krzesła. Jeszcze przed "jesienią sierpniową" wybraliśmy ziemię, wkopaliśmy krawężniki i utwardzili podłoże. Deszcze przerwały pracę, teraz ją kończę - kładę tę kostkę, co wbrew pozorom jest dość trudne, ze względu na to, że materiał z odzysku jest nierówny i kostka nie ma regularnych kształtów. Jest to placyk 5 x 1,40 m, a więc dość spory. Praca posuwa się żmudnie, a ręce i kręgosłup bolą.

*   *   *
Wszystkim Komentującym serdecznie dziękuję za zainteresowanie Ifą i życzenia zdrowia. Dzisiaj jest już zdecydowanie lepiej, psica już nie porusza się tak ostrożnie, nawet bez bólu wskakuje np. na wersalkę czy do samochodu. Odzyskała nawet chęć do zabawy i  obowiązkowo musiałam z nią pograć w piłkę.
Robótkowo też jakoś mi nie wychodzi. Zrobiłam dla Matyldy bluzkę, która po namoczeniu zrobiła się jakaś taka jakby za duża. Włóczka to bawełna z wiskozą - robiłam naprawdę dość ściśle, a i tak jakoś się to rozcągnęło. Czuję, że ten wyrób nie zostanie zaakceptowany przez córkę.
Właściwie to na wszystko brakuje mi czasu - nie mam go na tyle,żeby systematycznie i sensownie przygotowywać posty z wycieczki na Kresy Wschodnie. Na pewno skończę tę relację, nawet dla siebie - by utrwalić zdobytą wiedzę i pokazać zdjęcia.