Strony

piątek, 19 marca 2010

Encyklopedia robótkowa i różne takie...

Kupiłam sobie na Allegro „Małą encyklopedię robót ręcznych”:

"Mała encyklopedia robót ręcznych” - zebrała i opracowała Judy Brittain. 
Wydawnictwo „Warta”; Warszawa 1992.

– dla zabawy raczej, a nie z powodu rzeczywistych potrzeb.

Tłumaczenie pani Ewy Klekot – profesjonalne, nie ma tu błędów tłumacza, który język zna, ale nie radzi sobie z  określeniami robótkowymi. Ksiażka – jak to encyklopedia - zawiera "w tabletce" zagadnienia dotyczące podstawowych technik robótkowych. Tytuły rozdziałów:
Haft,
Haft na kanwie,
Patchwork, pikowanie i aplikacja,
Roboty na drutach,
Szydełkowanie,
Podstawy szycia.

Jeśli rozdziały o robótkach na drutach i szydełkowaniu nie wniosły nic nowego dla poszerzenia mej wiedzy, to rozdział dotyczący haftu – szczególnie nazwy ściegów i rodzaje haftów bardzo mnie zainteresowały. Nie jestem całkowitym ignorantem hafciarskim i w życiu haftowałam krzyżykami serwetki, obrazki i nawet obrus, jednak moja wiedza hafciarska jest zdecydowanie uboga. Tak na marginesie chciałabym dwiedzieć się wiecej na temat  techniki haftu na dzianinie i zamówiłam sobie nawet stosowne książki – by się nieco rozwinąć (najpierw teoretycznie). Również władam maszyną do szycia (w stopniu umiarkowanym), a tu parę ciekawostek się dowiedziałam. Reasumując – dobra książka dla osób zgłębiających podstawy powyższych technik.

 *   *   *
I drugi wątek:
Ostatnio na blogach stały się modne dwa tematy: wyróżnienia i tłumaczenie dlaczego się ich już nie chce oraz dyskusja rozpoczęta przez Dagny na temat udostępniania swych (albo nie tylko swych) wzorów.

Dla większości wyróżnienia są miłe, ale niemiłe jest dalsze ich rozsyłanie. Dlatego część osób gęsto tłumaczy się z faktu, że ma dosyć wymyślania, komu przyznać kolejne wyróżnienie na zasadzie łańcuszka św. Antoniego. Kiedy założyłam bloga z niecierpliwością czekałam na to pierwsze – w końcu się doczekałam i było to szalenie miłe. Faktycznie idea zdecydowanie się zdewaluowała w momencie, kiedy zaczęto rozsyłać całe pakiety. Przyznawanie wyróżnień blogowych – to nic innego, jak zabawa i tak to traktuję. Nie zamierzam nikomu się tłumaczyć z faktu czy poślę kolejne wyróżnienie dalej, czy też nie. Zawsze jednak za nie dziękuję. Mam obecnie więcej czasu, dlatego bawię się w bloga i bawi mnie blogowa otoczka. Zdaję sobie sprawę, że niebawem tego czasu będzie mniej i na pewno mniej go poświęcę zabawom z blogiem i blogowym.
Dagmara, z kolei, poruszyła istotny wątek osób proszących o opisy, wzory i schematy prac zamieszczanych na jej blogu . Uważam, że nie ma z czego się tłumaczyć – po prostu jeśli chce – to się dzieli; jeśli ma powody, by nie upubliczniać wzorów i opisów - jej sprawa. Możliwe, że trudno znosi maile-inwektywy pisane pod jej adresem, kiedy czegoś nie udostępni. No cóż jeżeli się zaistniało w sieci, trzeba mieć grubą skórę. Trutni jest wielu, często nawet nie dziękują za pomoc. Sama podglądam sposoby i techniki wykonywania przez nią prac, ale nigdy bym nie miała śmiałości, by napisać do niej – „daj”. Zresztą jakoś tak mam, że nieczęsto i z trudnością zwracam się o pomoc. Wolę szukać sama, rozgryzać, dochodzić samodzielnie do końcowego efektu. Kiedyś na „Forum u Maranty” spotkała mnie ogromna przykrość. Pewna pani, którą ceniłam za profesjonalizm robótkowy zmieszała mnie okrutnie z błotem i pomówiła. Założyłam jakiś tam wątek, ale ta osoba miała wątpliwości, czy ten właśnie wątek robótkowy powinien zostać otwarty. Odpowiedziałam, że może to sobie przedyskutować z moderatorem forum. Potem stwierdziłam, że forum jest na tyle otwarte, że mogą tam znaleźć miejsce i poważniejsze, i bardziej błahe wątki. Za to mi „dowaliła” łącznie ze stwierdzeniem, że jestem na nią zła, bo nie dała mi opisu chusty. Tak naprawdę nigdy tej pani o NIC nie prosiłam. Kiedyś wyraziłam swoje uznanie dla jej pracy. Zrobiła chustę, której wzór szalenie mi się podoba (chwaląc jej  pracę użyłam nawet określenia, że jest to „moje marzenie”), ale autorka nie udostępniła go szerzej – umieściła go w swej książce wydanej za granicą) – o czym wiedziałam i wiedziałam też, że mogę kupić tę książkę, jeżeli zechcę. Ta pani zdobyła ten wzór i wykonała chustę.

Naprawdę mam już w miarę stoickie podejście do pewnych spraw. Jeżeli w necie jest udostępniony darmowy wzór, korzystam z niego. Jeżeli nie, to albo nie robię tego modelu, albo jeżeli potrafię – zrobię go na podstawie zdjęcia. Umiem sobie pokombinować z wzorami i raczej nigdy nie korzystam z gotowych opisów – nie mam takiej potrzeby. Dosłownie dwa, czy trzy razy prosiłam o pomoc na „Forum u Maranty” – jakieś tłumaczenie fragmentu opisu – za co gorąco, udzielającym pomocy, podziękowałam.

A teraz mam własnego bloga i jestem na nim żeglarzem, okrętem i sterem.