Strony

sobota, 13 lutego 2010

Kapelusz szydełkowy i do kompletu szydełkowe rękawiczki pięciopalczaste

Idąc za ciosem postanowiłam zrobić jeszcze jeden kapelusik, taki perfekcyjny (chodziło o to by uzyskać bardzo dobry finalny efekt bez zagrożenia, że zabraknie włóczki, albo że okaże się, że np. wybór wełenki był niewłaściwy). Zdecydowałam się na skarpetkową (miałam akurat 200 g), a gdy zostało, zrobiłam jeszcze rękawiczki pięciopalczaste.
Pierwsza prezentacja z kwiatkiem w kolorze fuksji i takimi mitenkami (też specjalnie zrobionymi do kompletu:



Druga już zgaszona w popielach:
 
 
 i z prototypem rękawiczek pięciopalczastych wykonanych również na szydełku. Kwiatek z popielatego moheru i takież wiązadełka przy rękawiczkach:
 

Szydełko Tulip 2,1 mm, włóczka skarpetkowa „Cortina” (75 wełna, 25% akryl); 210 m/50 g; kapelusz - podwójna nitka, zużycie 110 g; rękawiczki szydełko Tulip 1,9 mm, nitka pojedyncza; zużycie 90 g

Dumna jestem z rękawiczek, bo pierwszy raz w życiu robiłam pięciopalczaste na szydełku i sama wymyślałam, jak je zrobić (a robiłam od palców).
 

Generalnie mogły być ciut mniejsze, no ale to prototyp – będę robić następne, to dopracuję projekt. Najwięcej trudności sprawiło mi rozpracowanie kciuka tzn. wymyślenie, jak go dołączyć do rękawiczki i jednocześnie redukować rękawiczkę na szerokość. Nie jestem ostatecznie zadowolona, ale postaram się ten aspekt dopracować.
Dziękuję za miłe komentarze na temat kapelusika. Postaram się jakoś sklecić i zamieścić na blogu opis sposobu, jak go wykonywałam. Dlatego proszę zainteresowanych o cierpliwość.

*   *   *
A teraz nieco inny temat.
Niektóre opisy, jakie zamieszczam na blogu są moje autorskie, inne powstają na podstawie projektów innych autorów i chociaż nie są bezpośrednim tłumaczeniem, bo nie znam na tyle języków, zawsze staram się dawać odnośniki skąd zaczerpnęłam projekt i skąd pochodzi oryginał (bardzo boję się złamania praw autorskich, które w przypadku blogów nie są do końca takie jasne, tzn. sama nie wiem do końca co mi wolno, a co nie). To tworzenie opisów dyscyplinuje mnie nieco, bo normalnie zrobiłabym jakiś projekt i potem zapomniała, a następnie na nowo musiałabym odtwarzać sposób wykonania, a tak to można po prostu powrócić do notatek. Jednocześnie moje opisy przydają się innym i po to je zamieszczam. Myślę, że są przydatne szczególnie w przypadkach, kiedy wykonuje się jakiś zagraniczny projekt. Moi czytelnicy wiedzą, że często odrabiam po prostu ze zdjęcia. Cieszy mnie, że wiele osób korzysta z moich opisów i jest to niezwykle miłe i właściwe, że podają źródło, czyli adres mojego bloga. Są takie róbótkowiczki, które wprowadzają swoje innowacje (co jest naturalne, że następna osoba coś tam dodatkowo sobie wymyśli). Jednak zdziwiło mnie to, co zobaczyłam na pewnym blogu: instrukcja opracowana na podstawie mojego opisu (akurat autorskiego) z niewielkimi zmianami. Wprawdzie link do mego bloga został podany, ale robótka była tak prosta, że właściwie, niemal każda osoba wykonująca tę rzecz mogłaby wprowadzać swoje niewielkie zmiany (np. liczba oczek, czy sposób zeszycia robótki). Zrozumiałabym robienie instrukcji z instrukcji, gdyby to był jakiś skomplikowany projekt, a ta osoba wprowadziła rzeczywiste innowacje. W sumie najpierw mnie to zdziwiło i zaskoczyło, a potem rozśmieszyło. No cóż – tak w sieci bywa.